Nikkei zyskał dziś rano 0,9 proc. i znalazł się na poziomie najwyższym od czerwca. Warto jednak dodać, że po pierwsze nie zakończył sesji na najwyższym poziomie, po drugie jego obecny poziom to zarazem szczyt z czerwca i ostatnich dni listopada, a więc także silny opór. Dopiero jego przełamanie dałoby podstawy do większego optymizmu.

W ostatnich dniach Nikkei zachowywał się odmiennie (słabiej) niż inne parkiety azjatyckie i dziś nie jest inaczej. Hang Seng spadł o 1,5 proc., a Shanghai Composite stracił 0,95 proc., ponieważ inwestorzy obawiają się podwyżki stóp procentowych po tym, jak chińskie biuro statystyczne postanowiło przyspieszyć o dwa dni publikację wskaźnika inflacji za listopad. Kospi z kolei spadł o 0,3 proc., ponieważ Korea Północna wystrzeliła kolejne pociski. Wszystkie spadły na wodach terytorialnych Korei Północnej, ale rynki i tak mogą być zaniepokojone.

W ostatnich dniach giełdy europejskie naśladowały raczej "resztę Azji" niż Nikkei. Zapewne nie inaczej będzie i dziś. Prawdziwym zagrożeniem nie jest raczej groźba podwyżki stóp w Chinach (ta była artykułowana tak wiele razy, że nie będzie zaskoczeniem), ani trudna do przewidzenia sytuacja na granicy koreańskiej, lecz chęć realizacji zysków. Zwłaszcza w przypadku surowców, ale także pierwszy tydzień grudnia na rynku akcji przyniósł stopy zwrotu na tyle kuszące, by zainkasować profity.

Wskazują na to notowania surowców (ropa i złoto tanieją rano, miedź trzyma cenę), zatem spadek cen akcji wczorajszych lokomotyw - PKN, Lotosu i KGHM - nie powinien być dużym zaskoczeniem. W przypadku Lotosu z pewnym rozczarowaniem może być przyjęta wczorajsza deklaracja premiera, który powiedział, że rozstrzygnięć prywatyzacyjnych można spodziewać się w 2012 roku (oferty przyjmowane są jeszcze przez dwa miesiące). Na szybki zysk i premię inwestorzy nie mogą więc liczyć. Ponieważ w ostatnich dniach nasz rynek był płytki, a wzrosty zawdzięczamy głównie spółkom surowcowym, realizacja zysków i sprzedaż ich akcji mogą zaważyć na zachowaniu indeksów giełdowych.

Reklama

W wymiarze globalnym pretekstem do przeceny może okazać się niepewna sytuacja we włoskiej polityce. Na tydzień przed głosowaniem nad votum zaufania do rządu, można powiedzieć, że na dobrą sprawę nikt nic nie wie. Nie wiadomo ani czy votum przejdzie, ani jakie są plany opozycji, jeśli rząd zostanie obalony. Rynki wolałyby zapewne, aby członkowie obecnego rządu, a konkretnie minister finansów, pozostali na swoich stanowiskach.