Po poniedziałkowej sesji prezydent Barack Obama porozumiał się z Republikanami w sprawie przedłużenia o dwa lata cięć podatkowych prezydenta Busha. Przedłużenie obejmować będzie również podatki od zysków kapitałowych, co bardzo się rynkowi spodobało i od początku dnia podnosiło indeksy. Nawet to, że wielu Demokratów kręciło nosem na wstępne przecież porozumienie we wzroście indeksów nie przeszkadzało.

Interesujące rzeczy działy się na rynku obligacji, które bardzo mocno staniały (rentowność gwałtownie wzrosła). Powodem było to, że brak zmian w podatkach zwiększy deficyt USA, a w związku z tym wzrosną potrzeby pożyczkowe administracji amerykańskiej. I to zapewne kapitały uciekające z rynku obligacji przechodząc na rynek akcji doprowadzały do wzrostów indeksów.

Wydawało się, że już nic nie jest w stanie byków wystraszyć, ale na godzinę przed końcem sesji podaż zaatakowała. Atak nastąpił mimo tego, że w październiku nieoczekiwanie wzrosła wartość kredytów konsumenckich (to uznawane jest za plus dla gospodarki). Pretekstem była informacja o kolejnym posunięciu władz prowadzących śledztwo w sprawie wykorzystywania informacji poufnych na Wall Street. Wydaje się jednak, że rynek po prostu wystraszył się oporu, którym jest zniesienie bessy na poziomie Fibonacciego 61,8 procent. Sesja zakończyła się neutralnie. Przypominam, że nastroje były niezwykle bycze, a takich poziomów na obserwowanym przeze mnie wskaźniku nastrojów już dawno nie widziałem. Kontrarianin musi w tym dopatrywać się zagrożenie korektą.

GPW we wtorek rozpoczęła sesję neutralnie. WIG20 nawet nie próbował wymazać części poniedziałkowej, irracjonalnej, wzrostowej końcówki. Niesmak nadal pozostawał, bo to dobre zachowanie rynku znowu opierało się na jednej i tej samej spółce: KGHM. To jej drożejące akcje (ewidentnie euforyczna faza wzrostu) utrzymywały WIG20 na wysokim poziomie. Potem do KGHM dołączyły inne spółki sektora surowcowego, czyli PKN i Lotos. Zdecydowanie słabsze były banki.

Reklama

Około południa, po uderzeniu i przełamaniu szczytu z listopada 2010, na rynku rozpoczęła się korekta. Wydawało się, że skończyła się po pobudce w USA, bo WIG20 znowu ruszył na północ. Jednak nic z tego wybicia nie wyszło. W dalszym ciągu bardzo martwić mogło to, że popyt skupia się jedynie na sektorze surowcowym. Ta monokultura, czyli uprawianie jedynie 3 spółek, źle się skończyła. WIG20 zaczął się osuwać kończąc dzień pod oporem z listopada i w strefie oporu. Z punktu widzenia byków to zakończenie jest bardzo nieszczęśliwe, bo byle spadek może rozbudzić niedźwiedzie nastroje.