W USA środa była kolejnym dniem, w którym kalendarium pozbawione było istotnych raportów. Wydawało się, że „niedźwiedzi” zwrot w ostatniej godzinie wtorkowej sesji nieco graczy wystraszy i doprowadzi pod byle pretekstem do jakiejś, niewielkiej korekty. Nic z tych rzeczy. Od razu powiem, że siła byków nadal wynikała według mnie z tego, co dzieje się na rynku obligacji.

W środę ich rentowność znowu mocno wzrosła (ceny spadały). W ciągu dwóch dni rentowność obligacji 10. letnich wzrosła najmocniej od dwóch lat. Mówiło się o dwóch powodach. Aukcja obligacji 10. letnich przyniosła rentowność najwyższą od maja. Poza tym nadal reagowano na zapowiedź przedłużenie ulg podatkowych, które zwiększy potrzeby pożyczkowe USA. Ja uważam, że zapowiedź przedłużenie cięć wraz z przypomnieniem o planowanym uruchomieniu innych programów pomocowych zwiększyła nadzieje na przyśpieszenie w gospodarce. To z kolei zwiększa apetyt na akcje i zmniejsza na obligacje.

W takiej sytuacji (jeśli gospodarka będzie się rozwijała) mocno zyskać może sektor finansowy. Dlatego też mimo potężnych problemów (śledztwa, problem z przejmowanymi domami) to ten sektor prowadził w środę indeksy na północ. Od początku grudnia indeks sektora bankowego zyskał już prawie 10 procent. To najlepiej pokazuje, w jakiej fazie są rynki. Kapitał przechodzi z obligacji w akcje, co może doprowadzić (mimo tego, że kontrariańskie podejście mówi o korekcie) do dużych wzrostów na koniec roku.

Rynek akcji był nerwowy. Od początku sesji indeksy rosły, a S&P 500 znowu zaatakował opór na poziomie 1.228 pkt. Nieco wyżej leży 61,8 procentowe zniesienie bessy Fibonacciego. W tym momencie niedźwiedzie zaatakowały i to tak skutecznie, że indeksy zabarwiły się na czerwono. Wychodzące z różnych rynków (opisałem to powyżej) kapitały nadal jednak wchodziły w akcje, co na godzinę przed końcem sesji znowu doprowadziło do ataku na opór. Sytuacja prawie się powtórzyła. Atak został odparty, indeksy wróciły w okolice wtorkowego zamknięcia i byki znowu, z uporem atak ponowiły. Doprowadziło to do niewielkich wzrostów indeksów, a S&P 500 zakończył dzień dokładnie na poziomie oporu. Rynek jest bardzo silny i potrzebny jest tylko mocniejszy impuls, żeby opory przełamać.

Reklama

GPW rozpoczęła środową sesję małym spadkiem. Była to oczekiwana reakcja na zakończenie sesji w USA i na spadki kursu EUR/USD. Jednak niedźwiedzie nie miały wsparcia ze strony innych giełd europejskich, gdzie indeksy spadały kosmetycznie, więc i u nas spadki były znikome. Po dwóch godzinach były wręcz żadne, ale po południu znowu nieco się zwiększyły i rynek zmarł. Nawet wzrost optymizmu na innych giełdach po pobudce w USA nie zmienił sytuacji. Dopiero fixing doprowadził indeks do poziomu neutralnego. Sesja nie miała najmniejszego znaczenie prognostycznego, bo taka ostrożność w sytuacji, kiedy zarówno S&P 500 jak i WIG20 są tuż przy poważnych oporach jest jak najbardziej wskazana.