Konferencja Przewodniczących grup politycznych zdecydowała, że w środę na sesji w Strasburgu Parlament Europejski będzie głosował w sprawie budżetu UE na 2011 r. Tym samym liderzy PE za wystarczające uznali zapewnienia, jakie w toku negocjacji otrzymali od rządów.

"Konferencja przewodniczących zdecydowała, że budżet na rok 2011 będzie głosowany w środę. To ostatni etap procedury" - powiedział w czwartek PAP rzecznik PE Jaume Duch. Przyznał, że dwie kwestie nie zostały do końca rozwiązane (kwestia elastyczności i finansowanie europejskiego reaktora badawczego ITER), ale szefowie grup politycznych zdecydowali, że będą je rozstrzygali w przyszłym roku, niezależnie od porozumienia ws. budżetu na rok 2011.

"Cieszę się, że Parlament Europejski będzie w przyszłą środę głosował nad nowym projektem budżetu UE na 2011 r. Pozwoli nam to uniknąć prowizorium budżetowego i zapewni odpowiednie finansowanie dla priorytetowych dla PE programów dotyczących młodzieży, edukacji, badań i pomocy dla Palestyny. Umożliwi również planowane programowanie środków na politykę spójności" - powiedziała PAP Sidonia Jędrzejewska (PO), sprawozdawczyni budżetu.

Wstępnie projekt przyszłorocznego budżetu poparli też ambasadorowie państw UE. Formalnie ich stanowisko ma przyjąć Rada ministrów UE już w piątek. Jeśli następnie także europosłowie poprą budżet na sesji w przyszłym tygodniu (tak jak zrobiła to już komisja budżetowa PE w środę wieczorem) i dokument podpisze przewodniczący Jerzy Buzek, cała procedura przyjmowania rocznego budżetu UE będzie zakończona. Tym samym UE nie znajdzie się 1 stycznia bez budżetu i uniknie niebezpiecznego dla odbiorców unijnych funduszy prowizorium, które groziło jej po porażce negocjacji w listopadzie.

Jeżeli chodzi o wielkość budżetu, to nowy projekt opiera się na dotychczasowych uzgodnieniach między PE a Radą. Projekt przewiduje wydatki w wysokości 126,5 mld euro, czyli o 2,91 proc. więcej niż w 2010 roku. Początkowo PE domagał się wydatków na poziomie 130,5 mld euro, ale poszedł w tej sprawie na ustępstwa. Wysunął natomiast kilka postulatów polityczno-instytucjonalnych, w tym wzmocnienia swej roli w negocjacjach nowej perspektywy finansowej po 2013 roku, udziału w debacie o nowych źródłach dochodu (co obejmuje europodatek), a także większej elastyczności w wydawaniu unijnych środków w nieprzewidzianych sytuacjach.

Reklama

W toku negocjacji PE uzyskał obietnicę, że KE przedstawi do końca czerwca przyszłego roku formalną propozycję w sprawie nowych źródeł dochodu UE. Obejmuje to kontrowersyjną kwestię europodatku, na którą nie chcą zgodzić się niektóre stolice, a zwłaszcza Londyn. Dochód z europodatku miałby zasilić unijną kasę, uniezależniając ją w pewnym stopniu od obecnie płaconych narodowych składek.

Ponadto europosłowie uzyskali listowne zobowiązanie od premiera Belgii Ivesa Leterme'a, w imieniu kolejnych krajów sprawujących prezydencję, w tym Polski, że PE będzie włączony w negocjacje w sprawie nowej wieloletniej perspektywy finansowej UE. "Ale nie w większym stopniu, niż przewiduje to Traktat z Lizbony" - zastrzegł dyplomata, ironicznie wskazując na nierealne początkowe postulaty PE, by po trzech europosłów uczestniczyło w każdym spotkaniu rządów ws. budżetu.

"PE przegrał wszystko" - ocenił ten dyplomata. Jego zdaniem także obietnica dotycząca własnych dochodów UE jest "normalna procedurą", w której PE będzie konsultowany, a decyzję i tak jednomyślnie podejmą kraje.

Wskutek blokady W. Brytanii, wspieranej przez Holandię, Szwecję oraz w nieco mniejszym stopniu Danię, rządom krajów UE i Parlamentowi Europejskiemu nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie unijnego budżetu na 2011 rok w pierwszej procedurze. Dyplomaci winą za fiasko negocjacji w listopadzie obarczali przede wszystkim Londyn, który odrzucał kolejne propozycje kompromisu.