Piątkowe notowania rozpoczęły się neutralnie, a inwestorzy przybrali postawy wyczekujące. Indeksy znajdują się w pobliżu szczytów hossy, ale potrzebny jest impuls do ich przekroczenia.

Wczoraj ponownie wzrosła rentowności obligacji amerykańskich, co umacnia zwolenników teorii, że kapitał z rynku długu przepłynie na rynek akcji. Realizacja takiego scenariusza dobrze wpisuje się i w nadzieje na rajd św. Mikołaja (a później efekt stycznia) i w klasyczny układ cykliczny na rynkach, co oznaczałoby przedłużenie hossy o kolejne miesiące, przynajmniej tak długo, jak długo koszty długu nie zaczną być niebezpieczne.

Tyle tylko, że do rozstrzygnięcia pozostaje czy oczekiwany wzrost rentowności w USA wynika z nadziei na przyspieszenie wzrostu gospodarczego (co oczywiście byłoby scenariuszem wymarzonym dla rynków akcji) czy raczej z obaw o wiarygodność kredytową USA i innych państw rozwiniętych (realizacja tego scenariusza byłaby koszmarem dla rynków). W tym roku odpowiedzi nie uda się znaleźć, są więc szanse na dalszy ciąg wzrostów.

Optymizm, który pojawia się na rynku surowców i złotego dziś rano pozwala raz jeszcze uwierzyć, że WIG20 powalczy o rekord hossy. Jego siłą mogą notowania spółek surowcowych - KGHM, Lotosu i Orlenu. Natomiast warto pamiętać, że spadek cen obligacji dotyczy także polskich papierów, co może znaleźć swoje odzwierciedlenie w wynikach banków, które na koniec roku muszą wycenić je według wartości rynkowej, czyli zaksięgować straty na portfelach obligacji. Jednocześnie wzrost stóp WIBOR jest wciąż zbyt słaby by liczyć na wzrost oprocentowania kredytów i wyniku odsetkowego. Stąd postawa sektora finansowego może nie pozwolić na wzrost na GPW i na innych parkietach.