W USA we wtorek też, podobnie jak w Europie, czekano na wynik posiedzenia FOMC, ale zdecydowana większość graczy nie oczekiwała po nim niczego nadzwyczajnego. Ta większość nie zawiodła się. Oczywiście stopy się nie zmieniły.

Nie zmienił się też zakres „poluzowania ilościowego”, czyli QE2. W komunikacie również nie znalazło się nic nowego. Sytuacji gospodarcza poprawia się, ale „w tempie niedostatecznym do zmniejszenia bezrobocia". Komunikat nie wpłynął na zachowanie rynków. Spójrzmy więc na raporty makro.

Były zdecydowanie lepsze od oczekiwań. Sprzedaż detaliczna wzrosła w listopadzie o 0,8 proc. m/m, a bardziej istotna sprzedaż bez samochodów wzrosła o 1,2 proc. (oczekiwano 0,6 proc. tak jak i dla sprzedaży ogółem). Jeśli przygotowanie do sprzedaży świątecznej było tak mocne, to może i sam sezon będzie niezły, a to gospodarce pomoże. Dane o inflacji w cenach produkcji (PPI) zazwyczaj nie wpływają na nastroje i tak też było we wtorek, ale odnotujmy, że wzrosła o 0,8 proc. m/m (oczekiwano 0,6 proc.). Dane o zapasach w firmach wzrosły jedynie o 0,7 proc. (oczekiwano 1,4 proc.), co zmniejszy wzrost PKB w czwartym kwartale. Jednak pozytywem było to, że dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano w górę, a stosunek zapasów do sprzedaży spadł.

Rynek akcji miał do wyboru: albo dobre dane makro i zbliżający się koniec roku albo rozczarowujący raport kwartalny Best Buy z umocnieniem jego wydźwięku przez równie rozczarowujące prognozy. Przez 3/4 sesji liczyły się czynniki pozytywne i indeksy rosły o około pół procent. Po publikacji komunikatu FOMC górę wzięła chęć realizacji dużych już przecież w tym roku zysków. Indeksy zawróciły i zakończyły dzień neutralnie. Z pewnością duży wzrost rentowności obligacji miał w tym zwrocie udział. To prawda, że kapitały wychodząc z obligacji muszą się gdzieś podziać, ale jednak rynkowe stopy procentowe rosną szybko i to zdecydowanie wbrew intencjom Fed, a to może niepokoić. Widać, że potencjał wzrostowy na tym etapie się wyczerpuje. Przydałaby się jakaś mała korekta.

Reklama

GPW rozpoczęła wtorkową sesję neutralnie, ale potem indeksy zaczęły się osuwać. W ten sposób nasz rynek reagował na neutralne rozpoczęcie sesji na innych giełdach. Potem pogorszenie sytuacji (niewielkie) na innych giełdach doprowadziło do osuwania indeksów również u nas. Nic wielkiego jednak z tego nie wynikło. Po prostu korygowały się spółki sektora surowcowego.

Nieco gorzej rynek zaczął się zachowywać po pobudce w USA. Publikacja amerykańskich danych również u nas zmieniła sytuację nieznacznie – indeks zredukował część strat i dalej kontynuował trend boczny. Dzięki fixingowi, który dodał kilkanaście punktów udało się znowu zakończyć sesję mini-wzrostem, dzięki któremu WIG20 pokonał szczyt z listopada. Takie „pokonanie” bez potwierdzenia jest jednak kompletnie bezwartościowe.