W czwartek amerykański rynek akcji miał szansę na pokazanie, że środowy spadek był wypadkiem przy pracy – niegroźną realizacją zysków. W zasadzie udało się to zrobić. Byki miały wszystkie atuty w ręku – docierające na rynek informacje dawały im zdecydowane fory.

Przede wszystkim dane makro były dobre. W ostatnim tygodniu ilość nowych zasiłków dla bezrobotnych spadła z 423 na 420 tys. Spadła też średnia 4. tygodniowa. To były niezłe dane, ale niczego innego w środku sezonu sprzedaży świątecznej (rośnie zatrudnienie tymczasowe) nie można było oczekiwać. Dane z rynku nieruchomości były niejednoznaczne. W listopadzie rozpoczęto o 3,9 proc. więcej budów domów niż miesiąc wcześniej i były to dane nieznacznie lepsze od oczekiwań. Dużo gorzej było z wydanymi pozwoleniami na budowę. Oczekiwano niewielkiego wzrostu, a tymczasem ilość pozwoleń spadła o 4 procent. Kolejny raport był jednak bardzo dobry. Okazało się, że w grudniu indeks Fed z Filadelfii wzrósł z 22,5 na 24,3 pkt. (oczekiwano spadku).

Jeśli chodzi o rynek akcji to wydawało się, że zaszkodzi bykom słaby raport kwartalny opublikowane przed sesją przez FedEx, ale gracze przemyśleli (z początku akcje traciły) opublikowane informacje i doszli do wniosku, że prognozy firmy (podwyższone) są optymistyczne. Akcje drożały o około dwa procent. Koniunktura w firmach transportowych uważana jest za barometr gospodarki i dlatego ten raport był taki ważny. Dane makro i FedEx zapewne by nie pomogły, ale od momentu, kiedy rentowność obligacji zaczęła spadać (klasyczna realizacja zysków) byki poczuły wiatr w żagle i indeksy wzrosły o około pół procent. Pod koniec sesji zostały jeszcze nieco podciągnięte, dzięki czemu straty ze środy zostały z nadmiarem odrobione. Byki nadal rządzą.

GPW rozpoczęła środową sesję małym spadkiem indeksów. W zasadzie od początku indeksy powoli się obniżały, a przyśpieszyły po aukcji długu Hiszpanii. Kolejne przyśpieszenie w drodze na południe nastąpiło po publikacji raportu FedEx. Publikacja danych w USA nieznacznie podniosła indeks, ale potem było już tylko gorzej. Gdyby nie fixing (który dodał kilkanaście punktów) zakończylibyśmy dzień półtoraprocentowym spadkiem. Sytuacja na innych giełdach nie zmuszała do sprzedaży akcji, więc trzeba założyć, że był to już efekt wygasania grudniowej linii kontraktów. W ogóle cały ten tydzień można spokojnie wyrzucić z pamięci. Tak to jest często z tygodniem z wygasaniem kontraktów w tle.

Reklama