Tuż przed rozpoczęciem unijnego szczytu poświęconego sposobom ratowania państw w kłopotach finansowych Portugalia, jedno z najbardziej zagrożonych, przedstawiła pakiet reform mających uelastycznić rynek pracy i zwiększyć konkurencyjność gospodarki. A zarazem uspokoić inwestorów.
Najważniejsze z 50 zmian zaproponowanych przez centrolewicowy rząd Jose Socratesa w środę późnym wieczorem dotyczą rynku pracy. Ograniczone zostaną odprawy dla zwalnianych pracowników, a przeżywające trudności firmy będą mogły czasowo ograniczać godziny pracy. Rozszerzona zostanie lista firm, które mogą indywidualnie negocjować warunki zatrudnienia – obecnie to prawo przysługuje przedsiębiorstwom zatrudniającym ponad 500 osób, po zmianach – ponad 250. Teraz rządowe propozycje zostaną przekazane do negocjacji związkowcom oraz szefom organizacji biznesowych. Najprawdopodobniej spowodują też protesty społeczne. Wprowadzone w ramach budżetu na przyszły rok oszczędności, m.in. obniżenie płac w sektorze publicznym o 5 proc., i zamrożenie emerytur, były przyczyną przeprowadzonego pod koniec listopada pierwszego od 20 lat strajku generalnego.

>>> Polecamy: Portugalski rząd zapowiada dalszą surową kontrolę budżetu

Reformy są jednak konieczne. Bezrobocie w Portugalii wynosi 11 proc. i jest najwyższe od dwóch dekad, ale jedną z przyczyn tego stanu jest mało elastyczne prawo pracy. Ze względu na wysokie koszty odpraw firmom nie opłaca się zatrudniać na etat, w efekcie Portugalia jest krajem o największym w UE odsetku osób zatrudnionych na umowy czasowe – ich liczba wręcz przekracza liczbę pracujących na etacie. Uelastycznienie rynku pracy jest konieczne do poprawy konkurencyjności gospodarki. Tego domagają się – jako warunek ewentualnej pomocy – kanclerz Niemiec Angela Merkel i inni przywódcy Unii, ale potrzebuje też tego sama Portugalia, jeśli chce wyjść z recesji. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego jej gospodarka skurczy się w przyszłym roku o 1,5 proc. PKB, Komisja Europejska szacuje, że będzie to 1 proc.
Reklama
Dlatego drugi element przyjętych przez rząd zmian to kroki nakierowane na powrót wzrostu PKB. Minister gospodarki Jose Vieira da Silva zapowiedział, że rząd wprowadzi ulgi podatkowe i ułatwienia kredytowe dla firm eksportujących poza UE, a także uprości biurokratyczne procedury dla eksporterów. Wreszcie ulgi podatkowe zostaną przyznane przedsiębiorstwom uznanym za liderów innowacyjności. Szef resortu finansów Fernando Teixeira dos Santos ogłosił z kolei walkę o lepszą ściągalność podatków. Według szacunków jednego z portugalskich uniwersytetów szara strefa wytworzyła w zeszłym roku dochód w wysokości 40 miliardów euro, co stanowi mniej więcej jedną czwartą PKB.

>>> Czytaj także: Portugalski rynek pracy do poprawki

Socrates i Teixeira dos Santos niezmiennie powtarzają, że Lizbona nie potrzebuje unijnej pomocy finansowej. Jej zeszłoroczny deficyt budżetowy wyniósł 9,6 proc. PKB, sporo poniżej greckich 15,4 proc., ale był on zarazem czwartym co do wielkości w strefie euro. W tym roku spadnie do 7,3 proc., a w przyszłym – dzięki programowi oszczędnościowemu – ma zostać zmniejszony do 4,3 proc. Problem jednak w tym, że irlandzki rząd jeszcze w przededniu wystąpienia o bailout zapewniał, że nie będzie to konieczne. Inwestorzy wciąż obawiają się, że Portugalia może powtórzyć ten scenariusz.