Strefa euro przeżywa kryzys i coraz więcej ekonomistów uważa, że jej rozpad jest możliwy. Znając trwającą ponad 60 lat historię integracji europejskiej, która następowała zwykle poprzez pokonywanie kolejnych kryzysów, można mieć nadzieję, że i tym razem politycy europejscy osiągną kolejny kompromis.

Nikogo w pełni on nie zadowoli, ale pozwoli przetrwać Unii Gospodarczej i Walutowej. Warto się też zastanowić nad hipotezą odwrotną – czy rozpad strefy euro będzie gospodarczą katastrofą i jakie byłyby jego konsekwencje dla poszczególnych krajów.

Wspólna waluta europejska funkcjonuje już 12 lat, a przed 10 laty mieszkańcy 12 krajów europejskich ostatecznie pożegnali się z własnymi walutami, mającymi zwykle wielowiekowe tradycje. W długi majowy weekend 1998 roku (trwał od 1 do 3 maja) podczas posiedzenia Rady Europejskiej w Brukseli 11 premierów uzgodniło ostateczny – jak się wydawało – kształt Unii Monetarnej. Kursy 11 krajowych walut zostały w sposób nieodwołalny i sztywny powiązane z przyszłą walutą europejską. Grecja dołączyła do tej 11 „na kredyt”, w 2001 roku. Kurs greckiej drachmy wobec euro został określony 19 czerwca 2000 roku na poziomie 340,750 drachm za 1 euro.

Kolejnym kraje, który przyjął euro była Słowenia. 11 czerwca 2006 roku został ustalony kurs 1 euro = 239,640 tolarów. Nowa waluta zaczęła obowiązywać 1 stycznia 2007 roku, a 2 tygodnie później banknoty tolarowe zostały wycofane. 1 stycznia 2008 euro weszło do obiegu na Cyprze (kurs 0,585274 cypryjskich funtów za euro), na Malcie (kurs 0,429300 euro za maltańską lirę) i na Słowacji (kurs 30,1260 koron za euro).

Kryzys finansowy i konieczność ratowania kolejnych krajów strefy euro przed bankructwem pokazał, że Europa nie była wystarczająco przygotowana do wprowadzenia wspólnej waluty. Zlekceważono fakt, że wiele krajów, które przyjęły euro w oczywisty sposób nie spełniało kryteriów z Maastricht, zwłaszcza dotyczących wysokości długu publicznego. Politycy założyli, że wada ta zostanie w ciągu kilku lat usunięta, między innymi dzięki niższym kosztom obsługi długu po wprowadzeniu euro. Powstałe w ten sposób oszczędności można będzie przeznaczyć na obniżenie zadłużenia. Nie wyznaczono jednak ścisłego okresu, w którym kryteria z Maastricht powinny być spełnione, a co gorsze, nie określono scenariusza wyjścia ze strefy euro – dobrowolnego lub nie – krajów, nie radzących sobie ze wspólną walutą. Nie przeprowadzono dokładnego audytu finansów publicznych, co umożliwiło zwłaszcza Grecji, fałszowanie danych dotyczących stabilności finansowej.

Reklama

Euro było przede wszystkim projektem politycznym. Miało przyspieszyć integrację. To czy kraje członkowskie przestrzegają reguł do których się zobowiązały jest sprawą przede wszystkim polityki, a w mniejszym stopniu prawa. Unia Europejska działa na zasadzie consensusu, choć na poszczególne kraje, zwłaszcza mniejsze, wywierany jest nacisk, by consensus zaakceptowały. Gdy Niemcy i Francja naruszyły kryterium, dotyczące wysokości deficytu fiskalnego, nie zostały ukarane, co stanowiło zachętę do podobnych naruszeń dla krajów o słabszych gospodarkach. W 1999 roku kraje strefy euro (wówczas 11 krajów; Grecja dołączyła w roku 2001) miały dług publiczny ok. 72 proc. PKB., a do 2007 roku – (ostatniego przed kryzysem finansowym) zadłużenie sektora finansów publicznych spadło zaledwie do o 6 punktów procentowych, do 66 proc. We Włoszech ani na moment dług nie spadł poniżej 100 proc. PKB. A w 2008 roku wszędzie zaczął szybko rosnąć.

Pełna treść artykułu: Gdy rozpadnie się strefa euro