– Nie jestem typem człowieka skaczącego ze spadochronem czy uprawiającego inne ekstremalne sporty. Jestem człowiekiem rodzinnym – mówi o sobie Andrzej Korpak.
Czas wolny, a więc weekendy, poświęca swoim trzem synom. – Staramy się być aktywni sportowo – mówi Korpak. Często można całą czwórkę spotkać na basenie albo na ścieżce rowerowej. Pływanie i jazda na rowerze to dwa sporty, które uwielbiają. Ale zimą można ich spotkać także na stokach narciarskich, i to nie tylko w Polsce. Korpak jest też wielbicielem internetu. Dlatego jego laptop pracuje na pełnych obrotach także w weekendy. – Lubię surfować po internecie, ale nie jestem jakimś maniakiem – mówi.
Jednak licząca 3 tys. załoga gliwickiego zakładu zna swojego szefa przede wszystkim jako kibica piłki nożnej. On sam nie kryje swojej sympatii do tego sportu. Przyznaje, że lubi piłkę nie tylko w światowym wykonaniu, ale także w krajowym. Często chodzi z synami na mecze piłkarskie. Nie chce jednak zdradzić, komu kibicuje. – Nie powiem, bo na drugi dzień by mnie w zakładzie rozszarpali – mówi Korpak.
W fabryce, którą kieruje, pracują bowiem mieszkańcy Gliwic, Chorzowa i Zabrza, czyli trzech miejscowości mających kluby z tradycjami: Piasta, Ruchu i Górnika.
Reklama
Korpaka w Oplu wszyscy znają. Jest w zakładzie od samego początku, czyli od 1997 r. Tu stawiał pierwsze kroki zawodowej kariery. Wspomina, że gdy przyjechał po raz pierwszy do pracy, w miejscu, gdzie teraz stoi olbrzymia fabryka, była tylko trawa. A on miał być menedżerem ds. bezpieczeństwa na budowie. Potem piął się do góry.
Wspomina, że kiedyś znał niemal wszystkich zatrudnionych w fabryce z imienia i nazwiska. – Teraz gdy pracuje tu 3 tys. osób, nie sposób spamiętać wszystkich nazwisk – przyznaje.
Przemysław Byszewski, rzecznik prasowy GM Poland, mówi: – Korpak to bardzo miły, ciepły i uczynny człowiek. Opinię Byszewskiego potwierdza niemal każdy w zakładzie. Ale szef polskiego oddziału GM jest też niemal bezgranicznie oddany korporacji. Choć z Gliwic zniknął na trzy lata. W 2007 r. przeszedł do pracy w tyskim Isuzu Motors Polska. Tyle że to jest joint venture japońskiego koncernu i GM, czyli przez własną korporację został tam skierowany. Jak wspomina, gdy dostał propozycję objęcia stanowiska wiceprezesa ds. produkcji w Isuzu, nie wahał się ani przez chwilę. Czuł, że to dla niego szansa rozwoju, a przede wszystkim możliwość podpatrzenia nowych rzeczy od Japończyków.
Najwyraźniej ten ruch był strzałem w dziesiątkę. Po trzyletniej przerwie wrócił do Opla już jako prezes. W kwietniu tego roku objął stanowisko po Tonym Francavilli i stał się drugim, po Romualdzie Rytwińskim, polskim menedżerem, który kieruje tą fabryką.

>>> Czytaj też: Astra cabrio z ... Polski. Gliwice grają o najwyższą stawkę

Korpak nie ukrywa, że chce pójść tropem Rytwińskiego. Ten ostatni gdy zostawiał Gliwice Francavilli, przeszedł do Saragossy, gdzie zarządzał fabryką Opla, a ostatnio do Sankt Petersburga, również na szefa tamtejszego zakładu.
Planom Korpaka dobrze wróżą ludzie z GM. Nie jest tajemnicą, że korporacja ceni nie tylko jego, ale też całą kadrę menedżerską z Gliwic. Gdyby było inaczej, GM nie powierzyłby zakładowi produkcji aż tylu wersji modelowych Astry. Korpak przyznaje, że bardzo dużo jest jeszcze do zrobienia nie tylko w Gliwicach, ale też w Europie, a nawet dalej, w innych częściach świata. Chinach? Dlaczego nie, ale zaraz dodaje: Jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa tu, w Gliwicach.