Najpierw kontrowersyjny podatek bankowy i danina nałożona na zagraniczne koncerny. Potem obniżenie o trzy czwarte pensji szefa banku centralnego. W końcu nacjonalizacja OFE, likwidacja Rady Budżetowej i drakońska ustawa medialna. Dysponujący konstytucyjną większością w parlamencie premier Viktor Orban dokonuje radykalnej przebudowy państwa. Węgrzy mu kibicują. Problem w tym, że rozkoszująca się pełnią władzy centroprawica chętnie sięga po środki charakterystyczne bardziej dla Ukrainy niż państwa UE.

>>> Czytaj też: Węgrzy znacjonalizują OFE i wprowadzą najniższe podatki w Europie

Romowie ważniejsi

Najbardziej dobitnym przykładem nihilizmu prawnego nad Balatonem wcale nie są OFE czy ustawa medialna, ale wczorajsze rozmontowanie przez rząd Rady Budżetowej. Instytucja, która miała głos doradczy w walce z nadmiernym zadłużeniem państwa, została zlikwidowana poprzez zmiany w... ustawie o zdrowiu narodowym. Pieniądze przeznaczone dla budżetowych mędrców przekazano organizacjom pozarządowym zajmującym się integracją Romów.
Reklama
Orban nie mógł sobie pozwolić na utrzymanie ukrytej opozycji w postaci Rady. Jej szef Gyorgy Kopits uchodzi za krytyka polityki gospodarczej rządu. Jako pierwszy uderzył w pomysł nacjonalizacji OFE. Kwestionował też sens nakładania kryzysowego podatku na zagraniczne koncerny i banki. Podważył też zbyt optymistyczne prognozy wzrostu gospodarczego. Nie mniej ważnym problemem było to, że Kopits ma w swoim życiorysie wieloletni staż w MFW. Tymczasem rząd w Budapeszcie zerwał z MFW współpracę, bo nie chciał realizować narzuconego przez fundusz planu naprawy finansów publicznych.

Media jak za Kadara

Również wczoraj parlament przyjął ustawę, która według przeciwników Orbana wyjęta jest rodem z czasów „gulaszowego komunizmu”. Ustawa powołuje radę ds. mediów, której członków będzie wybierać parlament, a szefa ma powoływać na dziewięcioletnią kadencję sam premier. Rada będzie mogła wymierzać mediom dotkliwe kary za publikacje, które m.in. „nie są zrównoważone politycznie”. Kary mogą wynosić do 700 tys. euro w przypadku mediów elektronicznych i 89 tys. euro w przypadku dzienników lub publikacji internetowych. Dziennikarze będą zobowiązani ujawniać swoje źródła w sprawach dotyczących bezpieczeństwa narodowego.

>>> Czytaj także: Priorytetem prezydencji Węgier w UE będzie efektywność energetyczna

Teraz Węgrzy czekają na kolejny ruch. I spodziewają się zmiany ustawy o banku centralnym. Tak by rząd miał wpływ na ustalanie stóp procentowych.
Na razie Orbanowi wszystko się udaje. Kraj wychodzi z kryzysu, a banki – mimo wcześniejszych gróźb – nie uciekają znad Balatonu. OECD przewiduje nawet, że mimo pohukiwania ze strony agencji ratingowych od przyszłego roku Węgry będą na dobrej drodze do wejścia na ścieżkę wzrostu gospodarczego. Orban podjął ryzykowny gambit – poświęca opinię za granicą, by skonsolidować władzę w kraju. Wszystko idzie zgodnie z planem. Do pierwszego potknięcia.