Grudzień zaczyna inwestorów rozpieszczać. I to nie tylko tych z Wall Street, gdzie indeksy we wtorek znów biły rekordy.

We wtorek tempo trwającej od początku grudnia zwyżki na amerykańskich parkietach uległo niewielkiemu przyspieszeniu. Co prawda wzrosty tamtejszych indeksów, sięgające 0,6 proc. trudno uznać za imponujące, jednak patrząc z perspektywy pełzającej hossy z ostatnich kilku dni, można zauważyć pewien postęp. Nie można wykluczyć, że pojawiające się niemal każdego dnia nowe rekordy zaczynają przekonywać coraz większą grupę inwestorów, że zwyżka może trwać dalej. Skoro indeksy znalazły się na poziomie sprzed upadku Lehman Brothers, to czemu nie miałyby pójść jeszcze wyżej? Na razie, licząc od początku grudnia S&P500 zyskał 6,3 proc. Mimo dalekich od euforii nastrojów, w Warszawie też nie ma powodów do wielkich narzekań. WIG20 wzrósł w tym samym czasie o 6,1 proc. a do rekordu we wtorek zabrakło mu zaledwie 7 punktów.

Z braku lepszych pomysłów, niektóre agencje i komentatorzy przyczyn wczorajszej poprawy nastrojów na giełdowych parkietach upatrywali w informacji o tym, że Chiny będą pomagać europejskim krajom dotkniętym finansowymi kłopotami. Ze strony wicepremiera Chin padły nawet konkretne deklaracje, dotyczące kupna ich papierów dłużnych. Tyle tylko, że to żadna nowość, bo o chińskich zakupach w Europie mówi się już od jakiegoś czasu. I trudno się tym zamiarom dziwić, skoro wiadomo, że Chiny "pomogły" już Stanom Zjednoczonym, mają ich obligacje o wartości prawie 900 mld dolarów i trochę się martwią, czy to nie za dużo.

Sądząc zaś po wynikach dzisiejszej sesji, można wnioskować, że chińscy inwestorzy z perspektywy wspierania Europy nie bardzo się ucieszyli. Shanghai Composite stracił na wartości 0,09 proc. Umacniający się znów jen był powodem zmartwień graczy japońskich. Nikkei spadł o 0,2 proc. Nadwyżka handlowa Japonii okazała się w listopadzie znacznie mniejsza, niż się spodziewano.

Reklama

Rano notowania kontraktów terminowych na amerykańskie i europejskie indeksy znajdowały się minimalnie pod kreską. Nie musi to jednak oznaczać słabości giełd w pierwszej części dnia, choć po wtorkowych wzrostach niewielka korekta nie powinna dziwić. Po południu pojawią się pierwsze w tym tygodniu informacje zza oceanu i prawdopodobnie to one ustawią końcówkę sesji. Poznamy dane o dynamice amerykańskiej gospodarki, sprzedaży domów i indeks cen nieruchomości.