Podczas gdy amerykańskie indeksy nieustannie odrabiają straty z bessy, nasz parkiet trwa w marazmie i po wczorajszej akcji popytu nie widać było dzisiaj żadnej kontynuacji. Sam indeks S&P500 zamknął się wczoraj na poziomie sprzed upadku banku Lehman Brothers, o czym zrobiło się głośno, ale nie na tyle by przekonać inwestorów znad Wisły do zakupów. Owy bezruch trwa już od ponad dwóch tygodni i pewnie dopiero po świętach może dojść do większego ruchu.

Do zakupów nie było zresztą zbytnich impulsów. Dynamika PKB USA w III kw. wyniosła 2,6 proc., czyli zgodnie z oczekiwaniami. Sprzedaż domów na rynku wtórnym wzrosła o 5,6 proc., co również zbytnio nie rozminęło się z prognozami. Nasza Rada Polityki Pieniężnej nie wyłamała się z niepisanej zasady nieruszania stóp procentowych w ostatnim miesiącu roku. Jedyne co mogło wzbudzić zainteresowanie to decyzja chińskich władz o podniesieniu lokalnych cen paliw o ok. 4 proc., czy informacja o zakończeniu przez MFW programu sprzedaży złota.

Informacje to nie były jednak sporego kalibru, a i okres przedświąteczny nie sprzyjał poważnym decyzjom inwestycyjnym czy angażowaniu większego kapitału. Obrót był więc równie śladowy jak zmiany indeksów, które dzień zakończyły neutralnie.

Na rynku walutowym powtarzany był wczorajszy schemat, czyli pierwsza część dnia stała pod znakiem niewielkiego umocnienia euro oraz złotego. Popołudniu jednak doszło do zmiany tendencji na odwrotną. Również na tych rynkach stoimy w miejscu.

Reklama