Jak poinformowała służba prasowa prezydenta, dyrektywa - nazywana "dyrektywą numer 4" - ma na celu rozwój "inicjatywy w biznesie i stworzenie sprzyjających warunków dla dynamicznego i trwałego rozwoju Białorusi".

Dokument ten był oczekiwany od dłuższego czasu. Niezależny tygodnik ekonomiczny "Biełarusy i Rynok" zauważał w listopadzie, że "wraz z przyjęciem dyrektywy oczekiwany jest początek białoruskiej liberalizacji". Z wcześniejszych wypowiedzi przedstawicieli władz wynikało, że państwo zamierza rozwijać mały i średni biznes zgodnie z wytycznymi zawartymi w tym dokumencie.

>>> Czytaj też: BNP Paribas: Łukaszenka będzie ostrożnym reformatorem

Piątkowy komunikat służb prasowych prezydenta głosi, że każdy z rozdziałów dyrektywy "koncentruje się na likwidacji obecnych barier, na które napotykają podmioty działalności gospodarczej". Jak wynika z cytowanych tytułów dziewięciu rozdziałów, mówią one m.in. o: tworzeniu warunków, w których nie będzie przeszkód dla działalności gospodarczej, "likwidacji zbędnych barier administracyjnych we współpracy organów państwa, osób prawnych i obywateli", "zakończeniu harmonizacji systemu podatkowego Białorusi z systemami istniejącymi w państwach europejskich", unikaniu "zbędnego regulowania rynku pracy".

Reklama

Alaksandr Łukaszenka wspomniał o dyrektywie 30 grudnia, zapowiadając, że ma być ona dodatkowym bodźcem dla gospodarki. "Jeśli ktoś za granicą czy u nas czeka na tę dyrektywę jak na mannę z nieba - to wielki błąd. Już teraz trzeba zacząć pracować (...). Zlikwidujemy dzięki tej dyrektywie wszelkie problemy i pretensje do organów władzy, ale trzeba samemu rozumieć, że biznes zależy tylko od ciebie" - powiedział prezydent w przeddzień podpisania dokumentu.