Wiara Jarosława Kaczyńskiego, że państwo może decydować, kto i kiedy ma prawo czuć się Ślązakiem, Kaszubem i w jakim stopniu ma być Polakiem, wpisuje się w najgorsze stereotypy naszej historii. W język upokorzeń, dyskryminacji i wymuszonej emigracji.
Odrażających postaw rządzących, którzy, podobnie jak dziś Jarosław Kaczyński, tylko sobie dawali prawo do określania, gdzie leży racja stanu i kto ją wyznacza.
W prawdziwie wolnym społeczeństwie nadrzędna jest racja jednostki. Czy nam się to podoba, czy nie, czy niektórych to śmieszy, a innych oburza, jeżeli są ludzie, którzy poczuwają się do śląskiej tożsamości, to nie mamy prawa im tego odmawiać. Decydować za nich, czy to autentyczna potrzeba ducha, czy tylko widzimisię, i jak w związku z tym mają wypełniać ankiety w spisie narodowym.
Patriotyzm to coś, co każdy definiuje na swój sposób. Ale jedno jest wspólne: dzielenie społeczeństwa na prawdziwych i fałszywych Polaków nie wzmacnia narodowych więzi. Nie stajemy się bardziej patriotyczni, tylko dlatego że ktoś wmawia nam historyczną odpowiedzialność albo karze podporządkować własną świadomość interesom większości.
Reklama
Przeciwnie, obowiązkiem rządzących jest tworzyć państwo, w którym wszyscy obywatele czują się u siebie. Niezależnie od wiary, świadomości narodowej czy preferencji – ich osobisty wybór jest nadrzędny i w żaden sposób nie może być kwestionowany. Jarosław Kaczyński, najpierw swoim programem ferującym wyroki, teraz pogardliwymi wypowiedziami o Ślązakach i Kaszubach, na pół roku przed wyborami wpycha kampanię na politycznie grząski grunt.