Nie można się zresztą temu dziwić, skoro w piątek S&P zdołał dowieźć do końca sesji tylko część zwyżki, która sięgnęła ostatecznie 0,5 proc., a licząc od otwarcia zaledwie 0,1 proc. Równie rachityczny okazał się wzrost Dow Jones'a, który w piątek walczył o rekord hossy, a nawet zdołał do ustanowić biorąc pod uwagę szczyt intra-day. Ale w cenach zamknięcia szczytu widać już nie było.

Po spokojnym weekendzie indeksy azjatyckie zyskiwały mimo braku nowych impulsów. Warto odnotować, że wzrost Nikkei wyniósł zaledwie 0,1 proc., a po wysokim otwarciu inwestorzy głównie pozbywali się akcji. O ile początkowo kupowano akcje eksporterów w nadziei na to, że lepsze dane z rynku pracy w Stanach pomogą zwiększyć wysyłkę towarów, to w przeciwnym kierunku oddziaływały notowania spółek nastawionych na rynek krajowy, zwłaszcza z sektora nieruchomości. Hang Seng zdołał zyskać 1,3 proc. i tu przewaga kupujących nie podlegała dyskusji, natomiast tempa nie wytrzymał Kospi, który w ostatni piątek zanotował rekord hossy, a dziś spadł o 0,2 proc., po tym jak won umocnił się do 30 miesięcznego maksimum, co może zagrozić marżom eksporterów.

Europa miała szansę zdyskontować dane z USA jeszcze w piątek i skwapliwie z tej możliwości skorzystano, co szczególnie było widać w naszym regionie (najmocniej zyskiwały BUX, WIG20 i ISE100). Oczywiście związek polskiej, węgierskiej i tureckiej gospodarki z amerykańską nie jest tak silny, by indeksy mogły rosnąć dzięki nowym etatom w Stanach, ale działa tu zapewne inny mechanizm. Ponad 200 tys. nowych miejsc pracy miesięcznie stawia pytania o sens prowadzenia ultrałagodnej polityki monetarnej w USA i szkodzi rynkowi obligacji. A kapitał uciekający z rynku obligacji szuka nowego miejsca do inwestycji.

Prawdopodobnie proces przenoszenia kapitałów z obligacji na akcje potrwa jeszcze jakiś czas, przynajmniej tak długo, aż rentowność obligacji znów nie zacznie być atrakcyjna. Ale każda decyzja o podwyżce stóp procentowych nadejście takiego momentu przybliża. W tym tygodniu decyzja o podniesieniu stóp spodziewana jest w Polsce i ECB, w arcytrudnej i ciekawej sytuacji znalazł się też Bank Anglii (decyzja w czwartek). Nastroje inwestorów będą w dużej mierze zależne właśnie od banków centralnych, ponieważ poza indeksami PMI dla sektora usług (nie są na tym etapie tak istotne jak dla sektora przemysłu) zabraknie interesujących publikacji makro, które mogłyby wpłynąć na rynki.

Reklama

W Warszawie perspektywy znów wydają się oczywiste. WIG20 po wzroście o 2,1 proc. w piątek wybił się z obszaru wcześniejszej konsolidacji otwierając sobie drogę w kierunku 3 tys. punktów. Jeśli ruch będzie zbyt szybki, znów znajdziemy się w fazie przegrzania koniunktury. Dlatego przydałby się choć dzień oddechu i niewielka korekta. Przy braku silnym impulsów z rynków azjatyckich i z USA, pustawym kalendarium i za sprawą zwykle sennej w poniedziałki atmosfery, ten dzień oddechu może przyjść właśnie dziś.