Stołeczny Ratusz uspokaja, że podwyżki cen komunikacji miejskiej będą, ale nie tak wysokie - cytuje "Życie Warszawy".

Po wczorajszym tekście, gdzie dziennikarze ujawnili planowane w Warszawie podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej nawet o 100 proc. w ciągu dwóch lat, odezwali się pracownicy Zarządu Transportu Miejskiego i Ratusza. Twierdzą, że podane kwoty są jedynie propozycjami.

"Wpływy biletowe pozwalają pokryć 30 proc. kosztów funkcjonowania komunikacji. To jeden z niższych wskaźników w Europie. Podwyżki są potrzebne, ale nie tej skali. To strzał w stopę, który może zniechęcić pasażerów do komunikacji miejskiej" - mówi gazecie prof. Wojciech Suchorzewski z Politechniki Warszawskiej.

Stołeczni urzędnicy wciąż szukają sposobów na finansowanie bieżącej działalności komunikacji oraz utrzymanie sieci i taboru. W planie jest też m.in. wprowadzenie 100-złotowej opłaty za pozostawienie na cały dzień samochodu na parkingu "Parkuj i jedź".

Wzrost dochodów mogłaby zapewnić podniesiona opłata za parkowanie samochodów w centrum. Jednak jej wysokość, do maksimum 3 zł za godz., ogranicza ustawa o drogach publicznych.

Reklama

Niewykluczone, że celowo dopuszczono do przecieku informacji o 100-procentowej podwyżce, by w efekcie społecznego niezadowolenia obniżyć ją do 80 albo 50 proc. - komentuje opozycja.

Jak mają się drastyczne podwyżki cen biletów do zachęcania obywateli, by zostawili swoje samochody i przesiedli się do komunikacji miejskiej - pyta "Życie Warszawy".