W USA poniedziałkowe kalendarium, jeśli patrzy się nań przez pryzmat raportów makro, było puste. Dopiero po sesji w USA raport kwartalny miała opublikować Alcoa, co zwyczajowo rozpoczyna sezon publikacji raportów kwartalnych spółek. W tej sytuacji na rynku panowało po prostu wyczekiwanie.



Na rynku akcji tańsza ropa powinna pomagać sektorowi sprzedaży detalicznej, ale szkodziła sektorowi surowcowemu. Nie pomagał też raport MFW (obniżka prognoz wzrostu PKB w USA). W tej sytuacji sesja rozpoczęła się od wzrostu indeksów, ale potem stale się one osuwały. Kropkę nad „i” postawiło obniżenie rekomendacji sektorowi technologicznemu przez S&P Equity Strategy Group. Wydawało się, że indeksy spadną ponad pół procent, ale w ostatnich minutach sesji zostały nieco podciągnięte. Owszem, nieco się osunęły, ale zdecydowanie nie tak, żeby zmienić korzystny dla byków obraz techniczny rynku.

Po sesji raport kwartalny opublikowała Alcoa. W stosunku do zeszłego roku przychody wzrosły o 20 procent. Zamiast straty spółka miała zysk. To jednak nie wystarczyło. Oczekiwano lepszych wyników i po sesji akcje straciły ponad trzy procent. Alcoa nie jest spółką reprezentatywną dla NYSE, ale istotna jest reakcja rynku. Jak widać, tak jak zakładałem, niezłe wyniki nie wystarczą – muszą być znakomite. To ostrzeżenie dla byków.

Reklama

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję od niewielkiego wzrostu indeksów, ale prawie natychmiast podaż otrzeźwiła graczy i indeks wrócił do poziomu z piątku. Potem nawet osunął się niżej. Spadki ceny ropy i miedzi nie wspierały sektora surowcowego, a banki jakoś nie kwapiły się go zastąpić. Trwało wyczekiwanie na mocniejsze impulsy połączone z delikatnym osuwaniem się indeksu.

Po rozpoczęciu sesji w USA indeksy zostały podciągnięte, a fixing umożliwił wzrost WIG20 o 0,17 procent. Obrót był mały, co pokazuje, że na rynku trwa wyczekiwanie, Oczywiście sytuacja techniczna w niczym się nie zmieniła. Nadal obowiązują sygnały kupna, a ich załamanie nastąpiłoby dopiero po przełamaniu poziomu 2.820 pkt.