Czwartek był kolejnym dniem kiedy WIG20 mierzył się z poziomem 2900 pkt. Choć początek sesji zapowiadał się neutralnie to już po pierwszej godzinie wraz z rosnącymi spadkami na pozostałych europejskich parkietach sytuacja zmieniła się na korzyść podaży

Przecena nie okazała się jednak zbyt głęboka i w najgorszym momencie sięgnęła ledwo 1 proc., a dzięki niewielkiej poprawie w samej końcówce indeks zamknął się powyżej okrągłej bariery i nadal jest minimalnie poniżej szczytu z ubiegłego tygodnia.

Dane makro nie mogły dziś pomagać popytowi, ponieważ po raz pierwszy od dwóch miesięcy tygodniowa liczba nowych wniosków o zasiłki dla bezrobotnych w USA była wyższa od 400 tysięcy. Odczyt 412 tysięcy był zdecydowanie powyżej prognoz, ale taka jednorazowa zmiana to za mało aby mówić o pogorszeniu koniunktury na rynku pracy. Teoretycznie dobrą informacją była niższa niż oczekiwano inflacja w cenach amerykańskich producentów. Wskaźnik PPI wzrósł w ciągu ostatniego miesiąca o 0,7 proc. a nie 1,1 proc., tylko że to i tak małe pocieszenie jeżeli uwzględnimy fakt, że jedynie dynamika tej inflacji spada, ale sam wskaźnik ciągle rośnie. Nie liczyłbym jednak, że w związku z tym odczytem jutrzejsza publikacja amerykańskiej inflacji w cenach konsumentów będzie niższa niż się przewiduje. Producenci starali się opóźnić swoje podwyżki cen wcześniej, ale ostatnio rosnąca cena ropy zmusza ich do przesunięcia wyższych kosztów w kierunku klienta. Innym powodem do spadków mogły być taniejące obligacje Grecji i Portugalii, które sięgnęły już horrendalnych rentowności w obawie przed restrukturyzacją ich długu.

Ważne były dziś też słowa prezesa NBP którymi starał się on tonować jeszcze niedawne wypowiedzi innych członków RPP, którzy twierdzili, że już w maju możliwa nawet podwyżka o 50 pkt. bazowych. Złoty na razie na te słowa nie reagował i umocnił się o 0,5 proc. do euro i dolara. Na rynku walutowym zdecydowanie większe zmiany niż dziś powinniśmy zobaczyć jutro tuż po danych o inflacji w USA, ponieważ będzie ona istotnym elementem przewidującym dalsze ruchu FEDu.

Choć za nami sesja spadkowa to wciąż utrzymujemy się w odległości 1 proc. od szczytu zatem trudno mówić o jakichkolwiek oznakach zmiany trendu. Na pewno negatywnie należy ocenić czwartkową sytuację na rynku, gdzie na każdą rosnącą spółkę przypadała dwie tracące na wartości. Z tego też powodu mocniej niż największe spółki ucierpiały notowania giełdowych średniaków, a mWIG40 stracił 1 proc. i aż 29 spośród z tego segmentu traciło na wartości. Małe obroty dodatkowo umniejszają znaczenie tej sesji, a już jutro kolejne informacje będą zdecydowanie bardziej cenotwórcze niż pamięć dzisiejszego zamknięcia.

Reklama