Premier Władimir Putin zapowiedział podwyższenie stawek celnych na import maszyn. Ministerstwo przemysłu i handlu idzie o krok dalej i proponuje zakaz importu maszyn dla niektórych branż.
Chodzi przy tym zwłaszcza o energetykę. Choć obecnie sprzęt pracujący przy obsłudze zaledwie w 5 proc. pochodzi z zagranicy, to przy planowanych inwestycjach odsetek rośnie do 60 proc. Resort przemysłu i handlu chce, by za 15 lat odsetek maszyn z tabliczką „made in Russia” dla świeżo rozpoczynanych inwestycji wzrósł do 90 proc.
– W grę wchodzi przede wszystkim promocja tych gałęzi przemysłu, w których produkujemy maszyny konkurencyjne wobec zachodnich – mówi „DGP” Andriej Listowski z Fundacji Rozwoju Energetycznego. Przy okazji ręczna regulacja rynku ma stworzyć – zgodnie z aktualną retoryką Kremla – bodziec do modernizacji rosyjskiego przemysłu maszynowego. Do 2025 r. udział Rosji w światowym eksporcie maszyn ma wzrosnąć do 15 proc., czyli siedmiokrotnie.
Reklama

Miliardy do wzięcia

Zakaz – proponuje resort przemysłu – ma dotyczyć sytuacji, w której udział zagranicznych maszyn w danej branży przewyższy 20 proc. Należy się też spodziewać wzrostu ceł, które obecnie utrzymują się na poziomie 5 – 15 proc., w zależności od konkretnego towaru. Ponadto rząd proponuje budowę publiczno-prywatnych konsorcjów na wzór istniejącego już Atomeniergomaszu. To założone w 2006 r. konsorcjum produkujące oprzyrządowanie dla elektrowni atomowych realizuje obecnie kontrakty warte przeszło 1 mld dol.
– Pomysł z Atomeniergomaszem zadziałał do tego stopnia, że rząd planuje jego kontynuację. Wkrótce ma powstać konsorcjum Intier RAO JES z amerykańskim General Electric. Firma ma produkować turbiny gazowe – mówi Andriej Listowski. W grę wchodzą przy tym niebagatelne pieniądze. Według Putina tylko w ciągu najbliższych trzech lat wartość zamówień produkcji maszyn używanych w energetyce osiągnie 3,1 bln rubli (300 mld zł). A minister energetyki Siergiej Szmatko mówił nawet o 20 bln rubli (2 bln zł) do roku 2030.

Taniej kupić, niż tworzyć

Nad Wołgą nie brak jednak krytyków protekcjonistycznych ciągot rządu. Po pierwsze rosyjskie firmy stawiają na wytwory zachodniego know-how z powodu ich wysokiej jakości. Innego argumentu użył wiceminister finansów Andriej Klepacz: podwyższenie ceł utrudni Rosji wejście do Światowej Organizacji Handlu, co oficjalnie pozostaje priorytetem władz. Klepacz został jednak szybko przywołany do porządku przez szefa rządu. – Gdybyśmy mieli zacząć wypełniać wymagania WTO, nie będąc jej członkiem, nasi partnerzy straciliby ochotę na przyjęcie nas do organizacji. Po cholerę mieliby nas przyjmować, skoro i tak wszystkiego przestrzegamy? – skomentował Putin.
Wielu analityków jest przekonanych, że Moskwa celowo odwleka akcesję do WTO. Pozostając poza organizacją, Kreml nie jest niczym skrępowany w kształtowaniu polityki handlowej. Nie może jednak oficjalnie zrezygnować z ubiegania się o członkostwo w skupiającej 153 kraje organizacji, by nie zrazić partnerów handlowych.