Jedna z nich właśnie się wycofuje, a wkrótce może to zrobić kolejna. Prezydent Obama może również wycofać się z planów tarczy antyrakietowej. Bo Europejczycy, owszem, chcieliby ochrony przed zbójeckimi reżimami, jednak nie chcą za to zapłacić.

>>> Czytaj też: Leonard: W tym stuleciu Europa najlepsze ma jeszcze przed sobą

USA nie postrzegają już Europy jako kluczowego elementu swoich interesów geostrategicznych. Oczywiście prezydent Obama w przyszłym miesiącu pojawi się w Londynie, by dać się sfotografować z królową w Buckingham Palace. Wpadnie na szczyt G8 w Paryżu i spędzi kilka godzin w Warszawie. Jednak Amerykanie opuszczają Europę.

>>> Polecamy: Wojna. Hit eksportowy krajów Zachodu

Reklama
USA mają dziś inne priorytety – we wschodniej Azji, w Pakistanie, Afganistanie i na Bliskim Wschodzie. Europa zapomina o Iraku, ale Ameryka wciąż jest tam mocno zaangażowana.
Ostatnio spędziłem wiele czasu na konferencjach poświęconych przyszłości zachodniego bezpieczeństwa. Kilka wątków przewija się przez każdą dyskusję. Według jednego peryferie Europy stają się mniej przewidywalne i mniej bezpieczne. Drugi głosi, że Europa stoi wobec nowych i asymetrycznych zagrożeń, cyberataków czy terrorystów. Trzeci, że USA są zmęczone płaceniem za NATO, a czwarty, że europejscy wyborcy nie chcą spojrzeć w oczy nowym zagrożeniom.
Zagrożenia są oczywiste. Arabska wiosna ludów w perspektywie może oznaczać stabilne sąsiedztwo, jednak na razie grozi chaosem u progu Europy. Innym źródłem zagrożenia są zachodnie Bałkany. Po 15 latach od porozumienia z Dayton region pozostaje nieustabilizowany, a broni w nim nie brakuje. We wschodniej części kontynentu rodzą się obawy, że Rosja wykorzysta wycofanie się Amerykanów do potwierdzenia hegemonii nad byłymi republikami radzieckimi i nie tylko.
Europa powinna prosić Amerykanów, by zostali. Jednak potrzebuje też terapii szokowej. Pod amerykańskim parasolem bezpieczeństwa Europejczycy mogą snuć postmodernistyczne utopie, w których wydatki na obronność należy jedynie ciąć. Większość państw europejskich wydaje na to mniej niż dwa procent dochodu narodowego, czego wymaga NATO.
Tak jak powiedziałem, jankesi powinni pojechać do domu. Być może wtedy my, Europejczycy, dorośniemy.