Dziś rano dolar kosztował już mniej niż 2,64 złote po tym jak kurs EURUSD poszybował do 1,4880 a największe globalne parkiety odnotowały zwyżki w reakcji na gołębi komunikat Fed i wystąpienie szefa Rezerwy Federalnej. Z jego słów należy wnioskować, iż Fed w tym roku nie będzie zmieniał stóp procentowych, a polityka monetarna w USA jeszcze co najmniej przez kilka miesięcy pozostanie ekstremalnie luźna. Rynki już od pewnego czasu dyskontowały takie „wsparcie” ze strony Fed, dlatego też dziś obserwowaliśmy odreagowanie – było ono jednak bardzo nieznacznie i nie zmienia obrazu rynku.

Złotemu nie zaszkodziły słabe dane z USA, gdyż nie przełożyły się one na notowania na Wall Street. Mowa o niższym odczycie PKB w USA (wzrost wyniósł tylko 1,8%) i większej liczbie nowych bezrobotnych w przedświątecznym tygodniu.

Jutro czeka nas kilka publikacji danych, które mogą mieć umiarkowany wpływ na rynek. Będzie to chiński indeks PMI, sprzedaż detaliczna w Niemczech, indeks Chicago PMI w USA oraz wystąpienie prezesa Fed. To ostatnie jest wyjątkowo mało istotne, gdyż jesteśmy tuż po konferencji Fed, a samo wystąpienie nie będzie dotyczyło bieżącej polityki monetarnej.

Reklama

Po okresie, kiedy złoty umocnił się po części na fali czynników lokalnych (interwencja słowna prof. Belki), jego notowania znów zależeć będą przede wszystkim od czynników zewnętrznych. Jeśli dolar nadal będzie tracił do głównych walut, a nastroje na rynkach akcji pozostaną dobre, polska waluta będzie zyskiwać. Uważamy, iż w średnim terminie (kilku tygodni) taki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. Kwadrans po godzinie 16.00 dolar kosztował 2,6520 złotego, euro 3,9360 zaś frank 3,0420 złotego.