Pomysły polskich uczonych mają minimalne szanse na szerokie zastosowanie. Powód? Brak promocji nauki. Biznes na świecie po prostu nie ma pojęcia o jej osiągnięciach
Kilka miesięcy temu w Instytucie Podstaw Informatyki PAN opublikowano badanie „Inteligencja wokół nas. Współdziałanie agentów softwarowych, robotów, inteligentnych urządzeń”. Mogłoby być ono przydatne dla innych naukowców i przedsiębiorstw zajmujących się robotyką, jednak szansa, że dowie się o nim ktoś spoza Polski, jest bliska zeru.
Strona internetowa tego centrum badawczego ma wprawdzie swoją wersję anglojęzyczną, ale przetłumaczono na niej tylko podstawowe informacje. Wykaz publikacji kończy się na 2006 r. Nic dziwnego, że w światowym rankingu centrów badawczych Webometrics instytut ten znalazł się na 992. miejscu. I niestety właśnie na tak odległych pozycjach sklasyfikowane są niemalże wszystkie polskie ośrodki.

Zagubieni w sieci

Webometrics, czyli Światowy Ranking Centrów Badawczych, jest przygotowywany przez Najwyższą Radę Badań Naukowych w Madrycie, która zebrała informacje o blisko 4 tys. instytucji naukowych z całego świata. Oceniane są one pod względem promowania idei wolnego dostępu do wyników naukowych oraz ich udostępniania w internecie. A miejsca w rankingu są przyznawane na podstawie rozpoznawalności instytucji, wielkości i bogactwa zasobów, jakie prezentuje w sieci, oraz liczby cytowań według Google Scholar, czyli specjalistycznej wyszukiwarki służącej do przeszukiwania sieci pod kątem publikacji naukowych.
Reklama
Z polskich instytucji sukces w promowaniu swoich dokonań osiągnęło tylko Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego, które znalazło się na 46. miejscu rankingu. Reszta ośrodków nie potrafiła zadbać o to, by informacje o nich i ich osiągnięciach można było odnaleźć w internecie.
– Wciąż nie ma wśród naukowców świadomości, że promocja jest równie ważna jak same badania. Instytuty czy uczelnie nie zatrudniają ekspertów pomagających pokazać się na targach międzynarodowych, przygotowujących prezentacje patentów czy wynalazków. Nie doceniają nawet roli odpowiednio przygotowanych, profesjonalnie przetłumaczonych stron internetowych – mówi nam Barbara Haller de Hallenburg, szefowa firmy Eurobusiness-Haller specjalizującej się właśnie w zagranicznej promocji polskiej nauki. – Takie obowiązki spadają na jakiegoś przypadkowego pracownika instytutu. Zaczyna się to jednak powoli zmieniać i pojedyncze ośrodki coraz bardziej profesjonalnie inwestują w promocje – dodaje.
– Najpowszechniejsze jest tłumaczenie się brakiem pieniędzy na taką inwestycję. Efekt: może i ośrodek badawczy zaoszczędził na promocji, ale za to nie ma szans na zlecenia z zagranicy – uważa profesor Krzysztof Pawłowski.
Ten stan rzeczy chcą zmienić młodzi naukowcy, którzy na Uniwersytecie Rzeszowskim realizują projekt INPROMA (internetowa promocja nauki). Od kilku miesięcy tworzą internetową bazę, z której będzie można dowiedzieć się, co aktualnie dzieje się w polskiej nauce.
– Przygotowując się do projektu, odkryliśmy paradoks. Pytani przez nas naukowcy przyznawali, że internet to jedno z głównych narzędzi, które wykorzystują w poszukiwaniu wyników badań. Jednocześnie stwierdzili, że informacji o swoich w sieci nie umieszczają – mówi Małgorzata Kuta-Pałach z projektu INPROMA.

Trzeba się chwalić

– Polską młodą kadrę naukową niepotrzebnie gnębią kompleksy niższości wobec rówieśników z krajów Europy Zachodniej czy USA. A kadra starej daty robi naukę dla nauki, dlatego jej rozpoznawalność jest na takim właśnie niskim poziomie – wskazuje prof. Tadeusz Luty.
Warto, by młodzi polscy naukowcy wzięli sobie do serca sposób myślenia Anglosasów, którzy działają w myśl zasady: jeśli ty nam nie powiesz, że jesteś dobry, to skąd my mamy to wiedzieć. Efekt tego najlepiej widać w rankingu Webometrics: pierwsze miejsce na świecie zajął amerykański Narodowy Instytut Zdrowia, zaraz za nim uplasowała się także amerykańska NASA.