Na trzy lata więzienia w zawieszeniu skazał w poniedziałek Peczerski Sąd Rejonowy w Kijowie byłego wiceprezesa państwowego koncernu paliwowego Ihora Didenkę, sądzonego za bezprawne przejęcie przez jego firmę gazu należącego do spółki RosUkrEnergo (RUE).

Po odczytaniu wyroku Didenko, który od lipca ub.r. przebywał w areszcie śledczym, został wypuszczony na wolność.

Wcześniej, zeznając w swojej sprawie przed sądem w ubiegłym tygodniu, Didenko oświadczył, że w 2009 r. podpisał umowy o przejęciu przez Naftohaz gazu, który należał do RUE, gdyż był "absolutnie przekonany", że wypełniał dyrektywy wydane przez całą ówczesną Radę Ministrów, a nie tylko przez premier Julię Tymoszenko.

Zarejestrowana w Szwajcarii spółka RUE, należąca w połowie do Gazpromu i do dwóch ukraińskich biznesmenów, Dmytro Firtasza i Iwana Fursina, w latach 2006-2008 była wyłącznym pośrednikiem w dostawach gazu z Rosji na Ukrainę.

Zawarte na początku 2009 roku porozumienie między Rosją a Ukrainą usunęło ją z ukraińskiego rynku. Naftohaz przejął następnie 11 mld metrów sześciennych należącego do RUE gazu, który znajdował się w ukraińskich zbiornikach.

Reklama

W czerwcu ub.r. Międzynarodowy Sąd Arbitrażowy w Sztokholmie nakazał Ukrainie zwrot RUE 11 mld metrów sześciennych gazu i dodatkowo zapłacenie grzywny w formie zwrotu 1,1 mld metrów sześciennych tego paliwa.

W związku z porozumieniem gazowym z początku 2009 r. sądzona jest także była premier Julia Tymoszenko. Prokuratura zarzuca jej, że podpisała umowy na kupno gazu od Rosji, przekraczając swe uprawnienia. Tymoszenko od miesiąca przebywa w areszcie, gdyż sąd uznał, że jej zachowanie utrudnia dochodzenie do prawdy w jej procesie. Była premier utrzymuje, że jej sprawa ma podłoże polityczne.