"W ubiegłym tygodniu podpisałem umowę z ministrem skarbu o dofinansowaniu kwotą ponad 300 mln zł w kilku transzach. Kwota ta będzie przeznaczona przede wszystkim na dokapitalizowanie i uruchomienie lub dokończenie ważnych projektów rozwojowych naszej grupy" - powiedział Nowak podczas konferencji prasowej zorganizowanej w ramach XIX Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego.

Według Nowaka, dzięki pieniądzom z ministerstwa skarbu Bumar będzie mógł w ciągu dwóch-trzech lat zademonstrować gotowe, nowe rozwiązania. "Po raz pierwszy od wielu, wielu lat Bumar dostał pieniądze z przeznaczeniem na projekty rozwojowe. Mam nadzieję, że wesprze to ducha innowacyjności i nasze zamierzenia, żeby skupić się na eksporcie, innowacyjności i współpracy z euroatlantyckim przemysłem obronnym" - podkreślił prezes.

Prezes grupy, tworzonej przez 20 spółek polskiego przemysłu obronnego, jest zwolennikiem włączenia do niej wojskowych przedsiębiorstw remontowo-produkcyjnych - co było zapisane w programie konsolidacji polskiego przemysłu zbrojeniowego.

W opinii Nowaka przedsiębiorstwa znajdą się w gorszej sytuacji, jeżeli pozostaną samodzielne. Zastrzegł jednak, że nie musi tak być w każdym przypadku - jego zdaniem mogą zdarzyć się firmy, które znajdą niszę rynkową i będą potrafiły w niej przetrwać i działać.

Reklama

"Jeżeli grupa chce się liczyć na rynkach światowych, to musimy być więksi, musimy oferować produkt od narodzin do utylizacji. Konsolidacja jest konieczna, choć nie uważam, że jest lekiem na wszystko" - podsumował Nowak. Dodał, że dziedziny, które nie muszą być realizowane przez wojsko, powinny być zlecane firmom zewnętrznym.

W opinii szefa Bumaru, Polska nie przygotowała się dobrze pod względem prawnym do obowiązujących od 21 sierpnia przepisów dyrektywy unijnej, umożliwiającej zagranicznym koncernom udział w przetargach na dostawy dla polskiej armii. Dyrektywa ta, opublikowana dwa lata temu, dotyczy koordynowania procedur udzielania zamówień na roboty budowlane, dostawy i usługi przez instytucje lub podmioty zamawiające w dziedzinach obronności i bezpieczeństwa.

W ocenie Nowaka "absolutnie możliwe i niezbędne" jest wypracowywanie rozwiązań w tej kwestii - nad którymi mógłby debatować przyszły parlament - wspólnie przez resorty: obrony, spraw zagranicznych, gospodarki i skarbu oraz przemysł obronny.

"Wydaje się, że moglibyśmy mieć na dzień dzisiejszy więcej umów wieloletnich" - mówił Nowak. Ocenił, że takie umowy ulepszyłyby produkcję w wielu zakładach. Podał przykład producenta, który w pierwszym półroczu wykonuje jednie 15 proc. planu, a w drugim - dopiero po podpisaniu zamówień na dany rok - pozostałe 85 proc.

"Robi się szybko, bo odbiory wojskowe są wymagające, może na tym cierpieć jakość. Gdybyśmy mogli rozłożyć produkcję w czasie, wziąć kredyty, odpowiednio zarządzać zasobami, moglibyśmy obniżyć koszty" - mówił.

O współpracy przemysłowej mówili też przedstawiciele Europejskiej Agencji Obrony - EDA - honorowego gościa tegorocznego MSPO. "Bez ścisłej integracji z przemysłem europejskim zginiemy, musimy się integrować, jeśli chcemy być konkurencyjni na świecie" - powiedział wicedyrektor agencji Adam Sowa.

Zdaniem szefowej EDA Claude-France Arnould dyrektywa będzie korzystna dla przemysłów obronnych państw członkowskich - także tych mniejszych. "Uważamy, że wpływ dyrektywy powinien być pozytywny. Dyrektywa była negocjowana przez państwa członkowskie, aby była pozytywna". Zdaniem Arnould dyrektywa przyczyni się do większej przejrzystości i konkurencyjności przetargów, co pozwoli wybierać najlepsze oferty. Zastrzegła, że przemysł zbrojeniowy ma szczególny charakter i ma znaczenie dla suwerenności i bezpieczeństwa państw. Arnould wyraziła też przekonanie, że polskie przetargi na uzbrojenie spełniają wymogi otwartości i przejrzystości.

Sowa podkreślił, że EDA jest narzędziem dla ministrów obrony, jej zadaniem jest także pomoc ministrom obrony państw członkowskich, gdyby mieli kłopoty z wdrożeniem dyrektywy.