Wśród czynników sygnalizujących możliwe wyhamowanie amerykańskiej gospodarki ekonomiści cytowani przez agencję Bloomberg w pierwszej kolejności wymieniają spadek w wynagrodzeniach odnotowany w sierpniu. Do kiepskich danych z rynku pracy dochodzą spowolnienie w produkcji, spadające ceny nieruchomości mieszkalnych, pogarszające się nastroje konsumenckie i spadek cen akcji na giełdzie.

Liczba miejsc pracy w sektorze prywatnym rosła w sierpniu najwolniej od czasu spadku w lutym 2010 roku. W minionym miesiącu zmniejszyła się również średnia płaca godzinowa w USA. W ubiegłym tygodniu Departament Pracy ogłosił, że stopa bezrobocia sięgnęła 9,1 proc.

Zdaniem Julii Coronado, głównej ekonomistki na Amerykę Północną banku PNB Paribas w Nowym Jorku, oznaki spowolnienia gospodarczego w USA będą widoczne już we wrześniu. PKB Stanów Zjednoczonych może zmniejszyć się w ostatnim kwartale tego roku nawet o 2 proc. Ryzyko przywrócenia recesji w USA przewidują także ekonomiści UniCredit Group oraz Mesirow Financial.

James Hamilton, profesor ekonomii na Uniwersytecie Kalifornijskim uważa, że w chwili obecnej prognozy dla gospodarki USA mogą zapowiadać jedynie niewielki wzrost. „Mamy powody do niepokoju. Gospodarka jest w bardzo delikatnej sytuacji i każdy wstrząs może spowodować spowolnienie”- mówi Hamilton.

Reklama

Nie wszyscy ekonomiści uważają jednak, że obecna sytuacja na rynku pracy w USA jest powodem do paniki. „Nie ma żadnej recesji. Nie jesteśmy nawet w pierwszym stadium alarmowym”- komentuje Chris Rupkey z Bank of Tokyo- Mitsubishi UFJ w Nowym Jorku. Jego zdaniem płace musiałby spadać przez trzy kolejne miesiące, by zacząć sygnalizować spowolnienie gospodarcze.