Słynąca z neutralności Szwajcaria wywołała nową rundę wojny walutowej i zamieszała na rynku bezpiecznych aktywów. Inwestorzy zaczynają poszukiwać nowych walutowych "cichych portów", które jako następne mogą stać się ofiarami batalii banków centralnych.

Wtorkowa decyzja Narodowego Banku Szwajcarii (SNB) o usztywnieniu kursu swojej waluty wobec euro spowodowała rekordowe osłabienie franka – kurs szwajcarskiej waluty zanurkował o 8,4 proc. względem euro, najmocniej od czasów powołania do życia wspólnej waluty.

>>> Zobacz też: SNB usztywnił kurs franka. Złoty gwałtownie się umacnia

„SNB zgodził się na psucie własnego pieniądza i reputacji w imię ochrony interesów eksporterów, ale pytanie brzmi, co się stanie, jeśli sytuacja w strefie euro będzie nadal się pogarszała i rynki staną wkrótce oko w oko z dylematem pozwolić na rozpad strefy czy zgodzić się na redukcję długów jej członków? Euro będzie wciąż traciło na wartości wobec dolara, funta, złota i ropy, ale SNB będzie je wciąż skupował po wysokim kursie? Może za daleko wybiegam w przyszłość, ale chcę tylko zwrócić uwagę, że poziom 1,20 CHF za EUR wcale nie musi okazać się zaporą, która nie zostanie przekroczona” – komentuje Emil Szweda, analityk Noble Securities.

Reklama

>>> Czytaj też: SNB chce uratować Szwajcarię przed szwajcarskim frankiem

Korona zajmie miejsce franka

Interwencja SNB może uderzyć w Norwegię i Szwecję i wciągnąć te kraje w wir wojny walutowej, czyniąc ich waluty podatnymi na niepożądaną gwałtowną aprecjację. Wszystko dlatego, że kraje takie jak Japonia czy Brazylia już walczą z nadmiernym umacnianiem się ich walut, strefa euro jest przygnieciona kryzysem zadłużenia, a w USA stopy procentowe są na prawie zerowym poziomie.

„Trwają poszukiwania nowych "safe haven" i przy okazji nowych ofiar wojen walutowych. Kraje Europy Środkowej oferują zbyt małe rynki i zbyt niepewną przyszłość, ale korony norweska i szwedzka mogą zostać uznane za wartościowy substytut franka” – mówi Emil Szweda z Noble Securities.

Po usztywnieniu kursu franka wobec euro przez SNB, bank HSBC już zarekomendował koronę norweską jako alternatywę dla szwajcarskiej waluty. Tylko w ciągu minionego roku, waluta Norwegii umocniła się o 4,5 proc. wobec 9 głównych walut – wynika z danych Bloomberga.

>>> Polecamy: Bank Szwajcarii gra va banque – opinie analityków o sztywnym kursie franka

Era wielkich interwencji i manipulacji

“Teraz będziemy świadkami mnóstwa nowych interwencji, będziemy obserwować manipulację na wielką skalę” – ocenia Stuart Thomson, analityk Ignis Asset Management w Glasgow. „Państwa tradycyjnie uważane za bezpieczne przystanie próbują podkopać wartość swoich własnych walut” – dodaje.

W zeszłym miesiącu Japonia wydała 4,51 mln jenów (58 mld dol.) na sprzedaż swojej waluty. Była to największa interwencja od 2004 r. We wtorek, japoński minister finansów Jun Azumi zapowiedział, że poruszy sprawę umacniającego się jena na najbliższym spotkaniu Grupy G-7 w Marsylii we Francji.

Guido Mantega, szef brazylijskiego resortu finansów, w ubiegłym tygodniu wyraził nadzieje, że redukcja stóp procentowych w jego kraju pomoże ograniczyć wzrost wartości reala.

Zdaniem Geoffrey Yu, analityka UBS AG z siedzibą w Londynie, inne gospodarki również będą musiały włączyć się do walki. „Jeżeli inwestorzy porzucą franka i jena i zaczną kupować np. koronę szwedzką czy norweską, Szwecja i Norwegia nie będą mogły długo tolerować umacniania się ich walut" – ocenia analityk.

>>> Czytaj też: SNB chce uratować Szwajcarię przed szwajcarskim frankiem

Ucieczka od franka, ucieczka od złota

Decyzja SNB zatrzęsła rynkiem złota, uważanego do tej pory za jedno z najbezpieczniejszych aktywów. Od wtorku ceny złota lecą mocno w dół, tuż po ogłoszeniu komunikatu o usztywnieniu kursu franka, złoto w ciągu kilku minut potaniało o 2,5 proc. Dziś ceny złota obniżyły się już o 1,6 proc. do 1842,60 dol. za uncję.

„Złoto taniało, bo podobno gracze, którzy ponieśli straty na franku rekompensowali je sobie sprzedając kruszec” – uważa Piotr Kuczyński, główny ekonomista Xelion.

„Widzimy kontynuację niepewności, ale to nic nadzwyczajnego – nasz system działa tak, jak powinien” – zapewnił rzecznik prasowy CME Group w Singapurze, Jeremy Hughes.