Putin przekona Zachód do Gazociągu Północnego, a Ukraina odpłynie w kierunku Unii Europejskiej
Stan rozmów Ukraina – Rosja o cenie na gaz, który Kijów kupuje od Gazpromu, nie wróży dobrze. Najpierw proces Julii Tymoszenko, która zawarła w 2009 r. niekorzystny kontrakt, miał doprowadzić do unieważnienia umowy. Później nastąpiła rosyjska obrona byłej premier i słychać było sugestie, że nawet po jej skazaniu porozumienie obowiązuje. Teraz pojawiły się wieści o chęci zlikwidowania przez ukraińskie władze spółki Naftohaz, czyli wykonania ruchu kolejnego obliczonego na unieważnienie umowy. To m.in. kontrolowany przez ludzi Tymoszenko Naftohaz negocjował cenę surowca. Na to nakładają się zapewnienia Władimira Putina, że wraz z rozpoczęciem pompowania gazu technicznego do Gazociągu Północnego Ukraina traci status państwa tranzytowego.
Słowa wypowiadane przez polityków ukraińskich i rosyjskich oraz menedżerów spółek energetycznych po obu stronach, do tego wojny informacyjne w mediach obydwu państw, nie pozostawiają złudzeń – jesienią trzeba się szykować na wojnę gazową. Sytuacja jest o tyle paradoksalna, że obecnie ścierają się dawni sojusznicy. Niesłusznie uznawany za prorosyjskiego prezydent Wiktor Janukowycz dostał poparcie Putina w czasie pomarańczowej rewolucji w 2004 r. Teraz ten sam Putin karci go za niechęć do przystąpienia do unii celnej budowanej przez Rosję, Kazachstan i Białoruś, zbyt bliskie relacje z UE oraz uznawanie Polski za strategicznego sojusznika.
Ze sporu gazowego Kijów wyjdzie poturbowany. Putinowi z kolei uda się zapewne przekonać Zachód do korzystania z Gazociągu Północnego. Zresztą m.in. na to obliczone jest kreowanie napięcia w stosunkach z Kijowem. To specyficzna reklama rury bałtyckiej, która jest zakontraktowana jedynie na 18 mld m sześc. gazu, choć może przesyłać 27 mld.
Jest jednak korzyść z polityki szantażu prowadzonej przez Rosję. Jeśli Kijów się nie złamie i za tańszy gaz (obecnie płaci 450 dol. za 1 tys. m sześc., co jest jedną z najwyższych cen w Europie) nie przystąpi do unii celnej straci złudzenia do wschodniego sojusznika. I odpłynie na Zachód. Putinowskie straszenie i naciski po raz kolejny odniosą skutek odwrotny do zamierzonego. Jak mówił Janukowycz w wywiadzie dla „Kommiersanta”: „Ukraina już dawno nie jest ubogim krewnym Rosji i nie chce nim być”.
Reklama