Przed sesją Reuters poinformował, że Jurgen Stark, członek Rady Banku ECB i główny ekonomista banku rezygnuje z powodu niezgody na uruchomienie kontrowersyjnego planu skupu obligacji krajów PIIGS. Potem ECB potwierdził, że Stark z końcem roku, na 3 lata przed końcem kadencji, rzeczywiście opuszcza bank. Taka decyzja sygnalizowała, że w łonie ECB trwała ostra walka o to, czy stosować niekonwencjonalne środki w obronie strefy euro. Odejście Starka sygnalizuje, że wygrały gołębie, co źle rokuje kursowi euro, ale może zapewnić pomoc krajom PIIGS. Złe jest więc dla waluty, ale w krótkim okresie dobre dla zadłużonych krajów.

Pojawiły się też pogłoski (zdementowane), że podczas weekendu Grecja ogłosi niewypłacalność. Bloomberg poinformował, że Niemcy szykują plan pomocy własnym bankom na wypadek takiego właśnie rozwoju sytuacji. CDS-y na dług grecki pokazywały, że prawdopodobieństwo ogłoszenia przez Grecję bankructwa wynosi 90 procent. W piątek czekano na informację o zgłoszeniach posiadaczy greckich obligacji zdecydowanych na ich zamianę na papiery o długim okresie zapadania i niskim oprocentowaniu. Niedawno Grecy zagrozili, że jeśli nie będzie 90 procent zgody to na taką wymianę się nie zgodzą. Przedstawiciel rządu greckiego oświadczył, że Grecja nie planuje opublikowania ani w tym ani nie w kolejnym tygodniu szczegółów odnośnie do uczestnictwa w tym programie wymiany obligacji.

To wszystko musiało bardzo negatywnie podziałać na rynek akcji. Dowiedzieliśmy się też, że szefowie Bank of America szykują program cięć 40 tys. etatów (tak twierdzi Wall Street Journal). Poza tym w niedzielę mijała dziesiąta rocznica ataków na WTC, a władze ostrzegają, ze coś się może w USA szykować. To też nie zachęcało do kupna akcji. Nic więc dziwnego, że na dwie godziny przed końcem sesji indeksy traciły już blisko trzy procent. W końcówce kupowanie akcji po przecenie i realizacja zysków z krótkich pozycji nieco zmniejszyły straty, ale i tak układ techniczny jest coraz gorszy. Wyraźnie widać kształtująca się prospadkową flagę, z której wyłamanie doprowadziłoby do kolejnych potężnych spadków.

GPW zachowała się w piątek niezwykle słabo. Indeksy w Europie traciły po około 1,5 procent, a w tym samy czasie WIG20 spadał o trzy procent. Powodem, było nałożenie się na siebie zarówno słabych nastrojów na rynkach akcji jak i przeceny złotego. Zagraniczni gracze w chwilach takich jak obecna tracą dwa razy: na cenach akcji i na osłabieniu złotego. Nic dziwnego, że niektórzy z naszego rynku uciekają. Po pogłosce (potem potwierdzonej) o dymisji Jurgena Starka wszystko się dosłownie wywróciło. WIG20 zakończył dzień pięcioprocentową stratą. Coraz wyraźniej rysuje się prospadkowa flaga, ale sygnałem że powstała byłoby dopiero przełamanie okolic 2.150 pkt.

Reklama

Nasz rynek wygląda bardzo słabo, ale węgierski wygląda tragicznie. Piątkowy spadek indeksu BUX o ponad sześć procent (chwilami ponad siedem) i zawieszenia banków węgierskich sygnalizowały, że kapitały opuszczają w pośpiechu nasz region. Na Węgrzech powodem były pomysły Fidesz, partii premiera Orbana – chce ona, żeby kredytobiorcy zadłużeni w walutach obcych mogli spłacić dług wcześniej po kursie niższym od rynkowego, a banki wzięłyby na siebie straty z tym związane. Orban doprowadzi swój kraj do prawdziwego bankructwa.