Licznik długu publicznego zawieszony w Warszawie na rogu Alej Jerozolimskich i ulicy Marszałkowskiej wskazywał wczoraj 790,7 mld zł, czyli 20,8 tys. zł na każdego Polaka. Dane wyliczono na podstawie tego, ile oficjalnie pożyczyło polskie państwo. To jednak tylko część prawdy, ma ono bowiem także zobowiązania ukryte. O wiele większe, niż wskazuje licznik. Dorobiliśmy się ich głównie dzięki systemom emerytalnym.
Jak wynika z danych przygotowanych na prośbę „DGP” przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, przyszli emeryci ubezpieczeni w ZUS mają już zapisaną na kontach w I filarze astronomiczną kwotę 2,07 bln zł. Tyle że tych pieniędzy tam nie ma, bo zostały wydane na bieżące emerytury. To dług. Do tego trzeba doliczyć inne systemy niepodlegające tak skrupulatnej ocenie: mundurowych, rolników czy górników.
– Kwota wyliczona przez ZUS obciąża każdego Polaka długiem wynoszącym średnio 53 tys. zł – mówi Paweł Dobrowolski, prezes Fundacji FOR i autor raportu o ukrytych zobowiązaniach państwa.
Reklama
Dochodzi jeszcze oficjalny dług publiczny, czyli to, co państwo pożyczyło od banków i wyemitowało w obligacjach. A ten wynosi, jak wskazuje tablica Balcerowicza, ponad 20 tys. zł na obywatela. – Z tytułu tych dwóch zobowiązań państwo obciążyło każdego z nas długiem w wysokości ponad 73 tys. zł. Są jeszcze inne ukryte zobowiązania sektora publicznego, np. z tytułu opieki zdrowotnej czy systemu emerytalnego rolników. Wtedy na każdego Polaka przypada 80 tys. zł – podsumowuje Dobrowolski. I dodaje: – To zaczynają być liczby nie do udźwignięcia, tym bardziej że długiem będą obciążeni młodzi i przyszłe pokolenia. Nadchodząca zapaść demograficzna dodatkowo zwiększy jego ciężar.
Agnieszka Chłoń-Domińczak z SGH zwraca z kolei uwagę, iż decyzja rządu o cięciu składki do OFE jeszcze pogarsza sytuację. – Skala zobowiązań emerytalnych w ZUS jest niemal 10-krotnie większa niż to, co zgromadziliśmy w II filarze, gdzie mamy odłożone 226 mld zł – wskazuje. Proporcja ta zmieniłaby się na korzyść, gdyby – zgodnie z założeniami reformy emerytalnej – do OFE trafiało ponad 37 proc. składki na emeryturę. Rząd obciął ją jednak do 12 proc. A to powoduje, że dług ukryty narasta jeszcze szybciej. ZUS dostaje wprawdzie więcej pieniędzy teraz, ale wzrastają jego zobowiązania w przyszłości.
– Dług emerytalny będzie musiał być sfinansowany nie z oszczędności w II filarze, ale ze składek przyszłych ubezpieczonych – mówi Chłoń-Domińczak.
Może się więc okazać, co przy pogarszającej się sytuacji demograficznej jest wielce prawdopodobne, że obecni 30- i 40-latkowie nie dostaną obiecywanych im teraz świadczeń.