W poniedziałek gracze na rynkach europejskich mogli ucieszyć się (co nieco enigmatyczną) obietnicą, którą ministrowie finansów oraz bankierzy centralni grupy G7 złożyli w sobotę. Chodzi o "mocną" i "skoordynowaną " reakcję na kryzys.

Mogli też przejąć się informacjami mówiącymi o tym, że agencja Moody’s już w tym tygodniu obniży ratingi bankom francuskim (BNP Paribas, Credit Agricole, Societe General) oraz tym, że w dzienniku „Die Welt” niemiecki minister gospodarki i szef liberalnej partii FDP Philipp Roesler nie wykluczył, że dojdzie do kontrolowanej niewypłacalności Grecji.

Przejęli się negatywami, nie dostrzegając pozytywów. Nawet oświadczenie greckiego ministra finansów twierdzącego, że Grecja ma wystarczające rezerwy gotówki na wypełnienie swoich zobowiązań w październiku nie pomagały rynkowi akcji. Indeksy zakończyły dzień 2-4 procentowymi spadkami. Można powiedzieć, że nastąpiło wyłamanie dołem z proporca, czyli umocnił się sygnał sprzedaży.

W USA w poniedziałek kalendarium było puste, więc gracze wpatrywali się w to, co działo się w Europie (o tym więcej jutro rano). Amerykanie jednak bardzo często nie przejmują się Europą, a poza tym czekają już na to, co za tydzień powie im Fed, więc niedźwiedzie nie miały łatwego zadania w swoich dążeniach do obniżenia indeksów.

Rynek akcji był w USA bardzo niejednoznaczny. Obawa o losy Europy ważyła na indeksach, ale nadzieja na pomoc FOMC te obawy tłumiła. Indeksy spadały i za chwilę odbijały. Prezydent Obama w Ogrodzie Różanym przekazał (bardzo szybko) Kongresowi projekt ustaw mający wspomóc rynek pracy (przedstawił jego zarys w piątek w nocy naszego czasu) i to wystarczyło do wygenerowania odbicia. Odbicie widać było też wtedy, kiedy Financial Times napisał, że Włochy dyskutują z Chinami zakup włoskich obligacji. Pomogło też testowanie przez S&P 500 dolnego cienia świecy z 26.08 i 6.09.

Reklama

Do końca sesji nie było pewne czy zakończy się ona spadkiem, czy wzrostem indeksów. Jednak czekanie na pomoc Fed i technika przeważyły. Ostatnia godzina sesji należała do byków. Indeksy pognały na północ i sesja zakończyła się całkiem wyraźnym wzrostem indeksów. Niedźwiedzi układ techniczny się nie zmienił, ale wsparcie się umocniło, a przed posiedzeniem FOMC (komunikat 21.09) byki będą z każdym dniem silniejsze. Tylko jakaś europejska prawdziwa tragedia może doprowadzić do przeceny.

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję tak jak i inne giełdy europejskie, czyli przeceną. Skoro inwestorzy na całym świecie zwrócili uwagę jedynie na złe informacje to trudno było oczekiwać, żeby w Polsce było inaczej. Najmocniej traciły banki i KGHM (długo się w poprzednich tygodniach przecenie opierała). Naśladowaliśmy dokładnie to, co działo się w Europie. Godzinny spadek, dwugodzinne, niewielkie odbicie, znowu test sesyjnego dna, niepewne odbicie i nowe dno.

Po pobudce w USA również nasz rynek zaczął się podnosić, ale potem spadki w USA nie pozwoliły na odbicie. WIG20 zakończył dzień blisko trzyprocentowym spadkiem. Można nawet powiedzieć, że na indeksach widać wyłamanie dołem z proporca (mocny sygnał sprzedaży). Ja jednak wolałbym zobaczyć jako potwierdzenie przełamanie sierpniowego dna.