Wiadomość była na tyle zaskakująca i korzystna, że w ostatnich dwóch godzinach S&P zyskał około 20 punktów i zakończył sesję na plusie. Poprawę nastrojów w końcówce notowań widać było także w Ameryce Południowej, choć ani Bovespa, ani Merval, ani IPC nie zdołały zakończyć dnia powyżej piątkowego zamknięcia.

Bloomberg powołując się na bliżej nie sprecyzowane źródła podaje, że Włosi nie rozmawiali z Chińczykami na temat objęcia przez nich obligacji, ale o głownie inwestycjach, których jednak nie sprecyzowano. Jak wiemy z doświadczeń innych krajów (Grecja) połączenie ratunkowej emisji z udziałem chińskich przedsiębiorstw w nowych przedsięwzięciach lub prywatyzacji, nie jest niczym czego nie można sobie wyobrazić. Chaos informacyjny nie będzie trwał długo. Już dziś odbędzie się aukcja włoskich obligacji o wartości 7 mld EUR i po jej wynikach można będzie poznać czy pojawił się nowy gracz na rynku, czy też nie. Wczoraj Włosi sprzedali roczne bony skarbowe, których rentowność wyniosła 4,15 proc. - o 120 pkt bazowych powyżej rentowności uzyskanej przed miesiącem. W połowie października Włosi wykupują obligacje za 14,5 mld EUR, a do końca roku rząd potrzebuje pozyskać jeszcze ok. 70 mld EUR.

Atmosfera - mimo dobrego zakończenia sesji w USA i rewelacji FT - daleka jest więc od sielankowej. Nikkei zyskał prawie 1 proc., ale już indeks giełdy w Szanghaju spadał o 1,4 proc. na dwie godziny przed końcem notowań. Inwestorzy obawiają się, że ostatnie dane o 30-proc. wzroście importu i popycie na kredyt mogą oznaczać podwyżki stóp procentowych. Złoto i srebro drożeją dziś rano wskazując na negatywne nastawienie inwestorów do ryzyka.

Trudno określić gdzie podążą dziś europejskie indeksy wymęczone już ostatnią wyprzedażą. Myśl o tym, że Chiny wmieszają się w europejski kryzys zadłużenia i okażą się rycerzem na białym koniu z pewnością jest kuszącą wizją. Pytanie na ile realny jest to scenariusz i czego Chiny zażądają w zamian? Rynki są wyprzedane i indeksy mogą odbijać bez stawiania kłopotliwych pytań, ale w takim wypadku mielibyśmy wzrost oparty o plotkę. Raczej zobaczymy indeksy udeptujące dno niż odbijające się od niego.

W Warszawie WIG20 w cenach zamknięcia pogłębił sierpniowe minimum, ale w cenach intra-day jeszcze nie. Przypomnę, że chodzi o poziom 2 115 pkt. W tych okolicach znajduje się także 50-proc. zniesienie hossy z lat 2009-2011. Wiary w realizację pozytywnego scenariusza nie dodaje jednak wczorajsza luka bessy. Do jej zamknięcia WIG20 potrzebowałby wzrostu o prawie 60 punktów (blisko 3 proc.).

Reklama