Według MSZ Federacji Rosyjskiej, "decyzja ta najwyraźniej została podjęta bez uwzględnienia sytuacji prawnomiędzynarodowej i geopolitycznej w basenie Morza Kaspijskiego".

MSZ przypomniało też, że "państwa +nadkaspijskiej piątki+ uzgodniły, iż wszystkie podstawowe problemy związane z działalnością na Morzu Kaspijskim będą regulowały we własnym gronie".

"Zasadę tę sformułowano w politycznie obowiązującej deklaracji, podpisanej 16 października 2007 roku przez przywódców państw nadkaspijskich na zakończenie II Szczytu Kaspijskiego w Teheranie. Została ona potwierdzona we wspólnym oświadczeniu prezydentów, wydanym na zakończenie III Szczytu Kaspijskiego w Baku 18 listopada 2010 roku" - podkreśliło MSZ Rosji.

Poza Rosją, Turkmenistanem i Azerbejdżanem nad Morzem Kaspijskim leżą Kazachstan i Iran.

Reklama

Rosyjskie MSZ zaznaczyło, że "plany ułożenia transkaspijskiego gazociągu przesyłowego w zamkniętym akwenie z podwyższoną aktywnością sejsmiczną i dużą tektoniką dna są właśnie takim problemem". "Skutki budowy i eksploatacji gazociągu transkaspijskiego, a tym bardziej dowolnej awarii z nim związanej, mogą objąć wszystkie państwa przybrzeżne, a nie tylko te, które magistrala ta połączy" - oznajmiło.

>>> Zobacz też: Wojna na gazociągi trwa: Nabucco może wyprzedzić rosyjski South Stream

MSZ Rosji zauważyło, że projekt ten będzie dla Unii Europejskiej "pierwszym tego rodzaju doświadczeniem". "Jesteśmy zdumieni, że zamierza się je zdobywać właśnie na Morzu Kaspijskim, nad którego brzegami żaden z krajów UE nie leży" - wskazało.

MSZ ostrzegło, że "próby ingerencji w sprawy kaspijskie z zewnątrz, tym bardziej w sprawy wrażliwe dla członków +nadkaspijskiej piątki+, mogą poważnie skomplikować sytuację w regionie, negatywnie wpłynąć na toczące się pięciostronne negocjacje w sprawie nowego statusu prawnego Morza Kaspijskiego". "Decyzje dotyczące projektów o takiej skali powinny być podejmowane przy udziale wszystkich państw nadkaspijskich" - podkreśliło.

Rosyjskie MSZ wyraziło nadzieję, że "Unia Europejska z należytą uwagą odniesie się do stanowiska Rosji i innych krajów +nadkaspijskiej piątki+ i powstrzyma się od działań, które nie zostały uzgodnione w odpowiednim formacie".

Mandatu na prowadzenie rozmów z dostawcami kaspijskiego gazu Komisji Europejskiej udzielili w poniedziałek ministrowie ds. europejskich na posiedzeniu w Brukseli. Transkaspijska rura, której budowy mają dotyczyć te negocjacje, byłaby częścią projektowanego gazociągu Nabucco. Magistrala ta ma zmniejszyć zależność Unii Europejskiej od gazu z Rosji.

Upoważnienie KE do rozmów z Azerbejdżanem i Turkmenistanem z zadowoleniem przyjął polski minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz, który brał udział w poniedziałkowym posiedzeniu. "Ten mandat jest kluczowy, ponieważ te kraje są konieczne, jeśli chcemy rozwinąć południowy korytarz dla dostaw gazu i ropy" - powiedział na konferencji prasowej w przerwie spotkania w Brukseli. Dowgielewicz wyraził nadzieję, że negocjacje rozpoczną się jeszcze we wrześniu.

Wcześniej polska prezydencja nie wykluczyła, że temat kaspijskich dostaw znajdzie się w agendzie szczytu Partnerstwa Wschodniego pod koniec września w Warszawie. Jednym z krajów objętych tym programem jest Azerbejdżan.

Budowa Nabucco ma się rozpocząć w 2013 roku, a od 2017 roku rurociągiem tym powinien popłynąć gaz z rejonu Morza Kaspijskiego, przez Turcję, Rumunię i Bułgarię, do Europy Środkowej. Terminy realizacji tego przedsięwzięcia wielokrotnie przekładano. KE była oskarżana o nieskuteczność i bezradność, zwłaszcza w obliczu konkurencyjnego projektu South Stream, forsowanego przez rosyjski Gazprom.

Gazociągiem Nabucco początkowo miałoby płynąć ok. 10 mld metrów sześciennych surowca rocznie. W ciągu trzech-czterech lat jego przepustowość mogłaby wzrosnąć do ok. 30 mld metrów sześc. rocznie. Udziałowcami całego przedsięwzięcia jest w równych częściach sześć firm energetycznych: austriacka OMV, niemiecka RWE, węgierska MOL, rumuńska Transgaz, bułgarska BEH i turecka Botas.

W zeszłą środę Komisja Europejska przyjęła projekt polityki UE względem dostawców energii z krajów trzecich, który przewiduje stałe upoważnienie KE do rozmów z dostawcami w przypadku projektów o znaczeniu paneuropejskim, takich jak transkaspijski system gazociągów i Nabucco.

Obecnie jednym z największych dostawców energii dla UE jest Rosja. Dostarcza ona Unii Europejskiej jedną czwartą gazu. W deklaracji z II Szczytu Kaspijskiego z października 2007 roku, na którą powołuje się MSZ Rosji, zapisano, że Morze Kaspijskie powinno być wykorzystywane wyłącznie w celach pokojowych, a wszystkie problemy związane z akwenem powinny być rozwiązywane przez leżące nad nim państwa.

>>> Czytaj też: "Handelsblatt": Gazprom chce storpedować gazociąg Nabucco

W dokumencie zaznaczono, że tylko państwa nadkaspijskie mają wyłączne prawa do zasobów akwenu. Jednocześnie wskazano, że kraje te są odpowiedzialne za ochronę środowiska morskiego w związku z wykorzystywaniem tych zasobów.

Ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin podczas szczytu w Teheranie wyraził ostry sprzeciw wobec planów budowy rurociągów gazowych i naftowych po dnie Morza Kaspijskiego bez zgody wszystkich pięciu leżących nad nim państw. Sprzeciw tłumaczył ewentualnymi szkodami dla środowiska.

Nieuregulowany status prawny Morza Kaspijskiego stanowi poważną przeszkodę w eksploatacji bogatych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego w regionie. Utrudnia m.in. budowę transkaspijskich rurociągów naftowych i gazowych, które stworzyłyby niezależne od Rosji drogi transportu nośników energii z Azji Środkowej przez Południowy Kaukaz i Turcję na rynki zachodnie.

Iran stoi na stanowisku, że Morze Kaspijskie powinno być podzielone "sprawiedliwie", czyli na pięć równych części. Pozostałe kraje się na to nie zgadzają. Azerbejdżan, Kazachstan i Turkmenistan uważają, że wielkość sektorów narodowych powinna być uzależniona od długości linii brzegowej.

Natomiast Rosja opowiada się za wytyczeniem 15-milowej strefy, która pozostawałaby w jurysdykcji każdego z państw nadbrzeżnych, i za wspólnym wykorzystaniem wód poza granicami takiej strefy.

Spór o podział Morza Kaspijskiego jest na rękę przede wszystkim Kremlowi, który walczy o utrzymanie kontroli nad dostawami i tranzytem surowców energetycznych z Azji Środkowej do Europy.

Problem pojawił się po rozpadzie ZSRR w 1991 roku. Wcześniej nad akwenem tym leżały tylko dwa państwa - ZSRR i Iran, a podział Morza Kaspijskiego regulowały dwa porozumienia: rosyjsko-perskie z 1921 roku i radziecko-irańskie z 1970 roku. Określały one jednak tylko kwestie połowów i żeglugi.

Pierwszy Szczyt Kaspijski, którego celem miało być m.in. uregulowanie tego problemu, odbył się w kwietniu 2002 roku w Aszchabadzie, stolicy Turkmenistanu. Przywódcom "piątki" nie udało się wtedy przyjąć konwencji określającej zasady podziału Morza Kaspijskiego między kraje przybrzeżne.

Rosja wystąpiła wówczas z inicjatywą, aby II Szczyt Kaspijski ograniczył się do przyjęcia deklaracji, która określi ogólne zasady wykorzystania akwenu akceptowane przez wszystkie strony. Tak też się stało.

Deklaracja z Teheranu dotyczy takich sfer, jak problemy bezpieczeństwa, rybołówstwo, budowa rurociągów, ochrona zasobów naturalnych i zagrożenia ekologiczne. Kwestie sporne, w tym sprawa delimitacji oraz działalności militarnej na Morzu Kaspijskim, zostały wyłączone z dokumentu i pozostawione do rozstrzygnięcia prezydentom.

Nie czekając na wynegocjowanie konwencji o statusie prawnym Morza Kaspijskiego, Rosja i Kazachstan porozumiały się w sprawie podziału północnej części akwenu. Później przyłączył się do nich Azerbejdżan. Delimitacja południowej części Morza Kaspijskiego pozostaje sprawą otwartą.