Rating dwóch francuskich banków w dół

Z samego rana nastroje do najlepszych nie należały, do czego przyczyniła się agencja Moody’s, która obniżyła długoterminowy rating dla Credit Agricole (z Aa1 do Aa2) i Societe Generale (z Aa2 do Aa3). Ocena dla największego banku BNP Paribas pozostała bez zmian. Te wiadomości rynek zdyskontował jednak już wczoraj, więc początkowe straty szybko zaczęto odrabiać. Niektórzy wskazywali, ze oczekiwano nawet gorszego scenariusza, gdyż mówiono o obniżkach ocen o dwa stopnie, a nie jeden. Było jednak jedno negatywne zaskoczenie, które większość osób przemilczało. Otóż głównym powodem rewizji ratingów była oczywiście ekspozycja banków na dług grecki, ale w przypadku Societe Generale chodziło również o problemy z finansowaniem. Łączy się to z obserwowanym w ostatnim czasie szybkim odpływem depozytów z europejskiego systemu bankowego, który z prośbą o finansowanie coraz częściej i na coraz większe kwoty zwraca się do EBC. Doszło już do takich sytuacji, że środki płyną za ocean i są lokowane na rachunkach Rezerwy Federalnej. Wygląda to na przygotowanie się członków systemu do jego wstrząsu wywołanego bankructwem Grecji, który jednak według ostatnich doniesień polityków jednak nie ma wkrótce nastąpić.

Chiny mówią Europie, że jej los spoczywa we własnych rękach

Inną historią była oczywiście pomoc Chin, które słowami swojego premiera zadeklarowały chęć inwestycji w Europie. Nie ma być ona jednak bezinteresowna, gdyż Państwu Środka zależy na uznaniu jej gospodarki za wolnorynkową oraz większemu otwarciu europejskiego rynku na chińską ekspansję. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że Pekin z o wiele większą chęcią kupi spółki na starym kontynencie niż państwowy dług. Chinom zależy również na ciągłym wsparciu swojego eksportu. Można powiedzieć, że premier Wen Jiabao proponuje transakcję wiązaną, ale od razu zaznacza, że Europa i tak musi pomóc sobie sama. Niektórzy komentatorzy zbyt optymistycznie odbierali te deklaracje i nawet rozszerzali chęć ewentualnej pomocy dla strefy euro na wszystkie państwa BRIC. Trzeba z dystansem podchodzić do wszelkich tego typu doniesień, gdyż jak widać po słowach chińskiego premiera, nie ma pomocy bezinteresownej, a nawet jej obecność wiele nie zmieni, gdyż los Europy jest w jej rękach.

Reklama

Apel ministra Rostowskiego w Parlamencie Europejskim

Na warszawskim rynku dalej było widać chęć zamknięcia przez popyt luki bessy z poniedziałku. Z optymizmem czekano na efekty wieczornej telekonferencji premiera Grecji z kanclerz Niemiec oraz prezydentem Francji. Analizowano słowa Jose Manuel Barroso, który powiedział, że wkrótce zostaną zaprezentowane opcje wprowadzenia euroobligacji. Po południu trochę niepokoju wprowadziły gorsze od oczekiwań dane o amerykańskiej sprzedaży detalicznej, która w sierpniu nie zmieniła się w stosunku do lipca. Co gorsza dane za poprzednie dwa miesiące zrewidowano w dół, ale średnia z trzech miesięcy jest i tak o 7,9% wyższa niż rok temu. Nad Wisłą sporym echem odbiła się również wypowiedź ministra Rostowskiego, który w swoim przemówieniu w Parlamencie Europejskim cytował słowa swojego znajomego, który zastanawia się na wyrobieniem zielonych kart dla swoich dzieci, gdyż niepokoje na Starym Kontynencie mogą ostatecznie doprowadzić do wojny. To były mocne słowa, które miały za zadanie przemówić do rozsądku polityków ze strefy euro. Czy apel spotka się z odpowiednią reakcją?