Przez kolejne dwa dni eurodolar poruszał się wokół poziomu 23,6 proc. zniesienia Fibonacciego zeszłotygodniowych spadków pod dyktando informacji płynących z Eurolandu. Z jednej strony pojawiły się pogłoski, jakoby Chiny miały być zainteresowane zakupem obligacji włoskich. Z drugiej strony przetarg włoskiego długu zakończył się uplasowaniem papierów dłużnych o rekordowo wysokiej rentowności (5,6 proc. za 5-letnie obligacje), a inwestorzy zgłosili mniejszy niż na poprzednich aukcjach popyt. Co więcej, agencja ratingowa Moody’s obniżyła oceny wiarygodności kredytowej banków Credit Agricole i Societe Generale.

Dopiero gdy europejscy politycy wykazali, wyczekiwane przez inwestorów, zdecydowanie i determinację w walce z kryzysem zadłużeniowym strefy euro, EUR/USD przebił poziom 38,2 proc. zniesienia Fibo spadków zeszłego tygodnia. Najpierw J.M. Barroso zapowiedział, że Komisja Europejska wkrótce przedstawi dostępne opcje umożliwiające emisję euroobligacji. Później Angela Merkel odbyła telekonferencję z francuskim prezydentem oraz greckim premierem i ucięła spekulacje o bankructwie Grecji, zapewniając, że kraj ten pozostanie w strefie euro. Jednak informacją, dzięki której eurodolar osiągnął tygodniowe maksimum była deklaracja ECB, że najważniejsze banki centralne będą do końca roku prowadzić operacje wspierające dolarową płynność w celu wsparcia europejskiego systemu bankowego.

Euro podrożało o 10 groszy i kurs EUR/USD wspiął się na poziom 1,3940. Optymizm i nadzieje rynku na przywrócenie stabilności w strefie euro odzwierciedlał, malejący od drugiej połowy tygodnia, spread między rentownością benchmarkowych papierów skarbowych Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Jednak wydaje się raczej, iż jest to tylko chwilowa poprawa sentymentu, a korekta na eurodolarze jest krótkoterminowa. W piątek kurs EUR/USD spadał, podczas gdy we Wrocławiu nad możliwymi rozwiązaniami europejskich problemów debatowali Ministrowie Finansów UE, prezes EBC Jean Claude Trichet oraz Sekretarz Skarbu USA Timothy Geithner.

Osłabianie się dolara w minionym tygodniu było też spowodowane słabymi danymi gospodarki amerykańskiej. Sprzedaż detaliczna w sierpniu nie zmieniła się w ujęciu miesięcznym, a liczba nowo zarejestrowanych bezrobotnych wzrosła do 428 tys., co w obu przypadkach jest najgorszym wynikiem od maja. Gorzej od prognoz wypadły też regionalne, wyprzedzające wskaźniki koniunktury przemysłowej Philly Fed i NY Empire State. Ryzyko trwałego spadku aktywności gospodarczej, może stanowić presję zarówno na Fed, jak i administrację Obamy na bardziej zdecydowane działania w kierunku ożywienia gospodarki. Z drugiej strony inflacja konsumencka przyspieszyła do 3,8 proc. r/r i 0,4 proc. m/m, co może być argumentem przeciwko dalszemu luzowaniu polityki pieniężnej. W związku z tym wyjątkowo ważne będzie przyszłotygodniowe posiedzenie FOMC, które może nadać kierunek notowaniom eurodolara.

Reklama

Złoty pod silnym wpływem nastrojów na rynkach

Miniony tydzień złoty rozpoczął na poziomie 4,2870 za euro i 3,1510 za dolara. Na notowania krajowej waluty największy wpływ miały nastroje na rynkach finansowych, które wywierały presję na deprecjację złotego. Polska waluta przez pierwszą cześć tygodnia osłabiała się zarówno wobec euro, jak i dolara, przebijając kolejne maksima. EUR/PLN osiągnął najwyższy poziom od lipca 2009 roku (4,4040), a USD/PLN od lipca 2010. Na rynku interweniował BGK, próbując ustabilizować złotego, który w relacji do euro stracił w minionym tygodniu najmocniej z pośród walut regionu. Dopiero czwartkowa deklaracja ECB wsparła notowania rodzimej waluty. EUR/PLN ustanawiał dzienne minimum na poziomie 4,3037, a za dolara, który tracił nawet do 10 groszy, płacono 3,0930. W minionym tygodniu poznaliśmy ważne dane makroekonomiczne z Polski. Inflacja CPI przyspieszyła do 4,3 proc. w ujęciu rocznym, a zatrudnienie wypadło gorzej od oczekiwań na poziomie 3,1 proc. rok do roku. Wpływ danych jest ograniczony na notowania złotego, który nadal pozostaje pod silną presją czynników zewnętrznych związanych z kryzysem zadłużeniowym w strefie euro.