Brytyjską gospodarkę czeka długa i trudna droga; odwrót od zaplanowanych i realizowanych cięć wydatków dla usunięcia strukturalnego deficytu budżetu nie wchodzi w grę - ostrzegł wicepremier i lider Liberalnych Demokratów Nick Clegg.

"Zaciskanie pasa nie jest przyjemne, ale jest słuszne" - podkreślił na dorocznym zjeździe partii liberalno-demokratycznej w Birmingham.

"Oddawanie kontroli nad gospodarką w ręce handlarzy rządowych obligacji nie jest postępowe, chowanie głowy w piasek nie jest liberalne, a obciążanie długami naszych dzieci nie jest sprawiedliwe" - zaznaczył.

Za Johnem Stuartem Millem powtórzył: "W walkę warto się angażować tylko wtedy, gdy jest to walka z przeciwnościami".

Zapewnił zarazem, że jego partia "może więcej zrobić dla gospodarki i zrobi". Nie ustosunkował się jednak do pogłosek, że rząd może się zdecydować na pobudzenie gospodarki, pompując 5 mld funtów w infrastrukturę. Doniesienia te zdementował w środę resort finansów.

Reklama

We wtorek MFW obniżył tegoroczną prognozę PKB dla gospodarki brytyjskiej do 1,1 proc. z 1,6 proc. W listopadzie rząd ma zapoznać się z przeglądem strategii wzrostu gospodarki.

Według Clegga priorytetem, a zarazem największą trudnością koalicyjnego rządu jest gospodarka. "Ożywienie jest kruche. Wie o tym każdy pracownik, każda rodzina. Droga przed nami jest długa i trudna" - oświadczył.

W odróżnieniu od innych delegatów oklaskiwanych za to, że za cel ataków obrali sobie konserwatystów Davida Camerona, Clegg skoncentrował się na atakowaniu opozycyjnej Partii Pracy, nazywając jej liera Eda Milibanda i jego rzecznika ds. finansów Eda Ballsa "chłopcami na posyłki w (poprzednim) rządzie Gordona Browna". Chciał przez to dać do zrozumienia, że nie mają kompetencji do zarządzania gospodarką.

W ocenie Nicka Robinsona z BBC "Clegg chce, by liberałowie byli uważani za partię bardziej kompetentną niż Partia Pracy, a zarazem bardziej wyczuloną na sprawiedliwość społeczną niż torysi Camerona".

Clegg przekonywał delegatów, że udział liberałów w rządzie ma wpływ na jego politykę.

Wskazał na liberalne rozwiązania dotyczące reformy bankowości, zmniejszenie ciężaru opodatkowania najmniej zarabiających, powstrzymanie planów reformy publicznej służby zdrowia lansowanych przez konserwatystów i uratowanie ustawy Human Rights Act (brytyjska nazwa Europejskiej Konwencji Praw Człowieka), którą konserwatyści chcieli uchylić.

Za najtrudniejszą decyzję dla siebie lider liberałów uznał podniesienie opłat za studia. Przewidywany przez niego górny próg 9 tys. funtów za rok przez większość uniwersytetów został potraktowany jako nowa norma.

Liberalnych demokratów popiera obecnie ok. 10 proc. wyborców.