Europejska unia monetarna jest na rozdrożu, potrzebne są decyzje, które ją wzmocnią - taki pogląd dominował wśród uczestników czwartkowej konferencji "Przyszłość euro. Perspektywy dla europejskiej architektury finansowej".

Prezes demosEUROPA - Centrum Strategii Europejskiej Paweł Świeboda powiedział, że świat polityki nie nadąża za rynkami finansowymi, choć i tak działa bezprecedensowo szybko. Według niego dziś decyzje w UE są podejmowane kilkakrotnie szybciej niż kiedykolwiek w przeszłości.

Jego zdaniem trudno określić, jaki będzie scenariusz zdarzeń. "Jedno jest pewne, że jeżeli euro przetrwa, to będzie zupełnie inna waluta, wymyślona na nowo, oparta na nowym zestawie zasad. Wszystko to ma ogromne konsekwencje dla Polski, w sensie wyborów, których musimy dokonać w najbliższym czasie" - powiedział.

>>> Czytaj też: Gniew, niedowierzanie, konsternacja - strajki paraliżują Ateny

Natomiast wiceminister finansów Maciej Grabowski zwrócił uwagę, że kryzys na rynkach finansowych ujawnił nie tylko ryzyko w zarządzaniu instytucjami finansowymi, ale i braki w nadzorze nad rynkami finansowymi.

Reklama

Dodał, że dziś najbardziej przykuwa uwagę rządów wzrost długów, do którego to wskaźnika wcześniej nie przywiązywano większej wagi. "Kryzys zadłużenia dotyka głównie kraje strefy euro, mniej na przykład Stany Zjednoczone, co wynika nie tylko z poziomu zadłużenia, ale także perspektyw związanych z tym zadłużeniem" - mówił Grabowski.

Wiceminister podkreślił rolę tzw. sześciopaku, co do którego porozumiano się w ubiegłym tygodniu we Wrocławiu. "Z punktu widzenia politycznego, oznacza to wzmocnienie roli komisji na poziomie zarządzania gospodarczego w UE, wzmocnienie roli Parlamentu, ale w pewnym sensie także osłabienie roli Rady UE" - podkreślił. Zwrócił uwagę na konieczność solidarności w UE. "Pakiet wskazuje, że należy sobie pomagać nawzajem, ale i odbiorcy pomocy muszą podejmować wysiłki, aby samemu sobie pomóc" - zwrócił uwagę.

Poseł do niemieckiego Bundestagu Carsten Schneider również uważa, że strefa euro znajduje się na swego rodzaju rozdrożu - debata dotyczy tego, kto jest w unii monetarnej, a kto nie i w związku z tym, kto może decydować w jej sprawach, a kto nie. Jego zdaniem wszystkie kraje muszą połączyć swoje wysiłki w celu ratowania strefy euro. "Ważne, by wszyscy zainteresowani uczestniczyli w pracach nad tego typu zmianami" - mówił.

>>> Czytaj też: Tykające bomby w europejskich bankach. Powtórka z Lehman Bros.?

Dodał, że konieczna integracja w strefie euro będzie wymagać rezygnacji krajów do niej należących z części autonomii budżetowej.

Schneider przyznał, że Niemcy niechętnie wykładają pieniądze na ratowanie innych krajów UE, ale podkreślił, że w Niemczech nie ma typowej partii antyeuropejskiej. Dodał, że Niemcy są zgodni, co do tego, że powinny być w strefie euro. "To kwestia centralna dla interesów politycznych i ekonomicznych" - wyjaśnił.

"Odbiorcy pomocy będą musieli skonsolidować swoje budżety, polityka finansowa musi być prowadzona na solidnych podstawach, kredyty mogą pomagać na krótką metę" - dodał.

Zaznaczył, że wspólna waluta nie może być jednak portfelem, do którego każdy mógłby sięgać bez żadnych konsekwencji. "Pozostajemy przy euro, ale chcemy innych warunków, ram prawnych" - wskazał. "UE ma szanse jako globalny gracz tylko wówczas, gdy będzie nie tylko politycznie, ale i ekonomicznie silna" - podsumował.

Natomiast szef departamentu gospodarki i turystyki w ministerstwie spraw zagranicznych Turyngii Jakob von Weizsaecker wskazał na możliwość przekształcenia strefy euro w unię fiskalną. W jej ramach 60 proc. zadłużenia można by pokrywać z emisji euroobligacji, a zadłużenia krajów powyżej tego limitu państwa obsługiwałyby we własnym zakresie.

Według szefowej departamentu ekonomicznego "EU Integration" w fundacji Stiftung Wissenschaft Und Politik Danieli Schwarzer, konieczna jest reforma finansowa strefy euro. "Unia finansowa i unia monetarna powinna iść ręka w rękę. To istotne także dlatego, że uczestnicy rynku finansowego coraz silniej reagują na same możliwości reformowania unii monetarnej. Doszliśmy do punktu, w którym trzeba rozmawiać o bardzo praktycznych rozwiązaniach" - mówiła.

>>> Czytaj też: Atenom wkrótce skończą się pieniądze. Kogo zaboli grecka tragedia?

Jej zdaniem kluczowe jest jednak, aby wszystkie kraje trzymały się ustalonych zasad. Wskazała, że należy też zastanowić się, w jaki sposób zaangażować sektor bankowy w przyjęcie na siebie części kosztów przyszłych kryzysów.

Dyrektor Fundacji im. Friedricha Eberta w Polsce Knut Dethlefsen podkreślił, że prymat podejmowania decyzji w UE muszą odzyskać politycy. "Nie może być tak, by o tym, co się ma dziać w Europie, decydowali mniej lub bardziej odpowiedzialni menedżerowie. O tym powinna decydować polityka" - mówił.

Podczas dyskusji pojawiło się pytanie, czy mamy do czynienia z kryzysem politycznym, finansowym, monetarnym, czy też weszliśmy w erę ograniczonego wzrostu Europy, który będą pogłębiać m.in. spadkowe tendencje demograficzne.

Członek zarządu Narodowego Banku Polskiego Andrzej Raczko powiedział, że zapewnienie innowacyjności gospodarki na odpowiednim poziomie przekłada się na wzrost gospodarczy. Zwrócił uwagę, że odpowiedzią na problemy demograficzne i spadek liczby ludności może być migracja.

"Można przyjąć, że model rozwoju UE jest modelem rozwoju zrównoważonego. Są różnice między północą a południem Europy, dlatego staramy się wprowadzać instrumenty, które taką równowagę by zapewniły" - mówił Raczko. Jego zdaniem obecnie mamy do czynienia z kryzysem fiskalnym nie tylko w strefie euro, ale całej UE.