Ponadto pojawiło się wiele dodatkowych informacji, które wskazują, że europejski system bankowy jest niemalże na krawędzi rozpadu.

Rezerwa Federalna zamiast pomóc zaszkodziła

Rezerwa Federalna wczoraj wieczorem poinformowała, że do końca czerwca 2012 roku zamierza zakupić obligacje o terminie zapadalności od 6 do 30 lat o wartości 400 mld USD za środki uzyskane ze sprzedaży papierów 3–letnich, bądź krótszych. To osławiona już „operacja twist”. Ekonomiści zdążyli stwierdzić, że poniesie ona porażkę, a spadające indeksy im tylko wtórowały. Teoretycznie obniżenie oprocentowania depozytów złożonych przez banki na rachunkach Fedu odniosłoby lepszy skutek, ale pod koniec komunikatu Ben Bernanke wraz z innymi członkami komitetu zaznaczył, że jest gotowy uczynić więcej, jeżeli sytuacja gospodarcza się pogorszy. Problem jednak w tym, że gremium decydujące o polityce pieniężnej nie było jednomyślne i trzech jego członków sprzeciwiało się podjętej decyzji. Również Republikanie, którzy kontrolują Izbę Reprezentantów są bardzo niezadowoleni z obecnie prowadzonej luźnej polityki. Oznacza to, że pole manewru na dzień dzisiejszy wydaje się ograniczone. Ponadto w treści komunikatu pojawiło się zdanie, które przelało czarę goryczy. Chodzi o ryzyko dalszego pogorszenia się sytuacji gospodarczej, co w obecnym momencie oznaczałoby przecież recesję. Dodatkowo Rezerwa Federalna niefortunnie wskazała na czynniki globalne, jako potencjalne ryzyko dla gospodarki USA. Chodzi o przeżywającą swoje problemy Europę, która dotychczas przez Amerykanów traktowana była raczej pobłażliwie. Obecnie Wall Street musiało w większym stopniu wziąć pod uwagę kryzys w strefie euro.

Europejski system bankowy w krytycznym stanie

Reklama

A w Europie sytuacja zaognia się coraz bardziej. Już nie chodzi wyłącznie o Grecję, o której dzisiaj było nadzwyczaj cicho. Bardziej chodziło o system bankowy, który w przypadku Francji jest pod ogromną presją i mówi się nawet o kolejce klientów instytucjonalnych chcących wypłacić swoje depozyty złożone w tamtejszych bankach. Według Financial Times’a BNP Paribas będzie szukał kapitału na Bliskim Wschodzie oraz zwrócił się z prośbą o przeprowadzenie awaryjnych stress testów instytucji finansowych zlokalizowanych na terenie Francji. Ta druga informacja została zdementowana, ale pierwsza już nie. Niewiele lepiej przedstawia się sytuacja we Włoszech, gdzie S&P obniżył rating siedmiu bankom, a kolejnym ośmiu zmienił perspektywę ze stabilnej na negatywną. Nic dziwnego, że MFW poinformował, iż wiele europejskich banków jest w bardzo słabej kondycji i „desperacko potrzebuje dodatkowego kapitału". Dodatkowo opublikowane wstępne odczyty wskaźników PMI dla Chin i Europy okazały się bardzo słabe. W Chinach indeks już trzeci miesiąc z rzędu jest poniżej newralgicznego poziomu 50 pkt., a w Eurolandzie poniżej wspomnianej granicy już jest nie tylko odczyt dla przemysłu, ale również bardziej stabilnego sektora usług. Spowolnienie zatacza więc coraz szersze kręgi i rozlewa się szerokim strumieniem na rynkach. Dzisiaj bardzo mocno taniała miedź, nawet ponad 5%. Słabł również złoty, a waluta wspólnotowa wyraźnie zniżkowała wobec dolara. Korelacja między rynkami stała się bardzo silna, co przypomina koniec 2008 roku. Już zresztą słychać pierwsze głosy o potrzebie przeprowadzenia skoordynowanej akcji w celu zapobieżenia kolejnej globalnej recesji. Mówił o tym na corocznym Zgromadzeniu Ogólnym Narodów Zjednoczonych prezydent Obama. Czy ktokolwiek go posłucha? Oby tak się stało, bo ubezpieczenie polskiego długu jest najdroższe w historii, podobnie jak w przypadku Niemiec. Obecna sytuacja zaczyna się więc wymykać spod kontroli.