Minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL), który zabrał głos jako pierwszy w piątkowej debacie w TVN24 powiedział, że dopóki nie ma stuprocentowej pewności, że żywność genetycznie modyfikowana jest w pełni bezpieczna, trzeba doprowadzić do takiego stanu prawnego w Europie, aby GMO uprawiane, ale także żywność wyprodukowana z wykorzystaniem GMO, nie mogła być do Europy sprowadzana ani tu rozprowadzana.

Sawicki przyznał, że żywność taka jest na rynku, ale coraz więcej państw od niej się odwraca. "My mamy bardzo dobre, bardzo zdrowe rolnictwo w oparciu o tradycyjne zarówno odmiany, jak i gatunki roślin i rasy zwierząt. Warto, aby ten naturalny dorobek ugruntować (...) Warto chronić to co krajowe, to co narodowe, co polskie" - podkreślił.

Europoseł SLD, b. minister rolnictwa Wojciech Olejniczak uważa, że w sprawie GMO "nie wolno postępować populistycznie, bo w ten sposób tracimy czas". Zwrócił uwagę, że ponad 80 proc. stanowią pasze z udziałem GMO, głównie soi. Dzięki temu rolnictwo polskie jest konkurencyjne. "Jeżeli chcielibyśmy nagle zakazać używania tych pasz, to po pierwsze polskie rolnictwo straciłoby konkurencyjność. Rolnicy by tego nie wytrzymali, to jest niemożliwe do zniesienia. Alternatywą jest stosowanie ogromnej ilości chemii, pestycydów, nawozów" - powiedział.

Według niego nie ma w Polsce poważnego środowiska naukowego, które chciałoby całkowicie zakazać GMO. Zwrócił zarazem uwagę na konieczność kontroli GMO. "Dzisiaj żyjemy w XXI wieku i nie wolno wylać dziecka z kąpielą" - dodał. Jego zdaniem nie jest dzisiaj udowodnione, że GMO niesie za sobą szkody.

Reklama

Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke (PO) przytaczał dane, według których ok. 60 proc. światowej żywności wyprodukowano z wykorzystaniem organizmów zmodyfikowanych genetycznie, w Polsce ponad 80 proc. pasz jest produkowanych z soi zmodyfikowanej genetycznie, w Stanach Zjednoczonych jest to ponad 97 proc. "Jeżeli w 2010 r. będzie nas ok. 10 mld ludzi, to skąd wziąć tyle żywności, by wszystkich wyżywić przy zmniejszającej się ilości hektarów wykorzystywanych do produkcji?" - pytał wiceminister. Jego zdaniem trzeba w publicznej debacie wykazać, czy GMO jest szkodliwe dla zdrowia ludzi i zwierząt, czy nie. Zaznaczał, że na razie nie ma na to dowodów.

Także Wojciech Mojzesowicz (PJN) jest zdania, że badania nad wpływem GMO na ludzi i zwierzęta trzeba nadal prowadzić. Jednak - jak zaznaczał - "jeśli te rośliny pojawią się na naszych polach, to nie można ich już będzie wycofać". Dlatego - jego zdaniem - na razie w Europie, a tym bardziej w Polsce, nie ma potrzeby, aby uprawiać GMO. "Jest sens, by wprowadzić coś, co zwiększa plony, co zwiększa wydajność, co poprawia jakość. (...) Na dzisiaj potencjał roślin, które uprawiamy w Polsce - pszenicy, żyta, buraków, rzepaku niemodyfikowanych genetycznie jeszcze nie jest wykorzystany" - zauważył poseł PJN.