Brakuje zresztą nie tylko szczegółów, ale także zgody na uruchomienie nowego funduszu stabilności finansowej (sprzeciwiają się Niemcy). CNBC podaje, że rozważana jest możliwość lewarowania środków funduszu w stosunku 1 do 8. To wysoki lewar, nowy fundusz będzie miał pokrycie kupowanych aktywów (zapewne obligacji skarbowych), tak długo jak długo ich wartość nie spadnie o nieco ponad 12 proc. - nie jest to scenariusz niewyobrażalny, nawet jeśli mówimy o kwocie 2 bln EUR przeznaczonej na nabycia obligacji. No i pojawia się mniej wygodne pytanie o to, kto udzieli kredytu pod działalność nowego funduszu.

Tymczasem USA nie ustają w krytykowaniu Europy w podejściu do kryzysu, co brzmi jak przejaw nieprawdopodobnej wręcz hipokryzji. Nie dalej niż dwa miesiące temu w czasie dyskusji nad limitem zadłużenia USA, amerykańscy kongresmeni twierdzili, że amerykański dług to wewnętrzna sprawa USA, natomiast teraz zdaniem Timothy'ego Geithnera europejskie kłopoty zagrażają całemu światu. Jeszcze dalej posunął się Barrack Obama, którego wypowiedzi przywołuje dziś El Pais. Amerykański prezydent uważa, że Europa wzięła się zbyt późno do walki z ograniczaniem deficytów - warto więc przypomnieć, że walka USA z ograniczaniem wydatków pozostaje nadal w sferze sporów akademickich.

Rynki nie zwracają uwagi na wyczyny polityków, a ceny akcji silnie zwyżkują. Samo liczenie na powołanie nowego funduszu stabilizacyjnego jest dobrym pretekstem dla odbicia wyprzedanych rynków, ale być może inwestorzy liczą także, że ewentualna upadłość Grecji wymusi wreszcie szereg konkretnych działań i decyzji na decydentach. Decyzja w sprawie wypłaty kolejnych 8 mld EUR ma zapaść już 3 października.

Po wzrostach w Ameryce (warto zwrócić uwagę, że zwyżki na rynkach wschodzących były znacznie skromniejsze niż w USA. Analogicznie poniedziałkowa sesja w Europie przyniosła silne wzrosty na zachód od Odry, ale już nasz region pozostał wyraźnie w tyle), inwestorzy w Azji nabrali ochoty na zakupy. Kospi wzrósł dziś o 5 proc. po ujawnieniu planów ministra finansów, który chce w przyszłym roku podnieść wydatki o 5,5 proc., ale dochody budżetu o 9,5 proc. i w ten sposób ograniczyć deficyt do 1 proc. PKB. Nikkei wzrósł o 2,8 proc., straty odrabiały też pozostałe azjatyckie parkiety.

Reklama

W Europie zapewne rozpoczniemy dzień od silnych zwyżek, GPW powinna wziąć udział w tej tendencji, choć wzorem poprzednich dni, możemy pozostać nieco w tyle wydarzeń na Zachodzie, nawet jeśli nasz system bankowy prezentuje się przy francuskim czy niemieckim znacznie lepiej. Później wpływ na przebieg notowań będą miały rozmowy Angeli Merkel z greckim premierem, oraz konferencja greckiego ministra finansów (11:00). Jeśli chodzi o dane - nigdy nie wiadomo, czy nie wrócą w orbitę zainteresowań inwestorów, to indeks nastrojów niemieckich konsumentów był wyższy niż oczekiwano. Kolejne istotne informacje napłyną już z USA - indeks cen domów (15:00), indeks zaufania konsumentów (16:00) i indeks Fed z Richmond (16:00).