We wtorek rano wystarczył rzut oka na giełdowe indeksy z Azji czy z Europy, aby dojść do wniosku, że coś istotnego musiało się wydarzyć w ciągu minionych kilku godzin od zamknięcia poprzedniej sesji. Na otwartych parkietach nie było indeksów, które zyskiwałyby na wartości mniej niż 2 proc., a kilka szło w górę nawet ponad 5 proc. Wiele wskazuje, że politycy w strefie euro po miesiącach jałowych dyskusji i bezproduktywnych negocjacji wreszcie zrozumieli, że inwestorzy tracą cierpliwość i domagają się natychmiastowych działań, o czym najlepiej świadczyły ubiegłotygodniowe nerwowe nastroje na europejskim rynku międzybankowym.

W tym tygodniu głosowanie nad rozszerzeniem kompetencji Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji Finansowej przeprowadzą m.in. Niemcy, Austria, które najgłośniej wyrażają swoje obiekcje, ale nowym czynnikiem zachęcającym inwestorów do powrotu na ryzykowne i mocno wyprzedane rynki była wiadomość o docelowym wykorzystaniu pieniędzy EMSF na zasadzie dźwigni finansowej. Rozsądek podpowiadałby wręcz, że to jakieś fatalne nieporozumienie, aby fundusz ratunkowy, który jeszcze kilka tygodni temu nie istniał, wkrótce miał ściągnąć z rynku ok. 2 bln EUR na ratowanie systemu bankowego.

Rozchwiani emocjonalnie inwestorzy odebrali ten komunika z ulgą, choć zrozumiała byłaby również odwrotna reakcja, skoro politycy wysyłają sygnał, że zadłużenie państw wymaga blisko dziesięciokrotnie grubszej niż pierwotnie sądzono poduszki bezpieczeństwa. Widocznie swoje zrobiła kombinacja dobiegającego końca kwartału (funduszowe windows dressing), analizy technicznej i przede wszystkim emocji (przejście z fazy ekstremalnego strachu do chciwości i chęci szybkiego odrobienia niedawnych strat).

We wtorek na rynku pieniężnym Włochy i Hiszpania sprzedały bony za łączną kwotę ok. 14 mld EUR, płacąc inwestorom wyższą premię za ryzyko niż w poprzednich emisjach, a grecki rząd tuż przed spotkaniem premiera z Angelą Merkel i wznowieniem międzynarodowej wizytacji w Atenach głosował nad wprowadzeniem podatku od nieruchomości. Dane z amerykańskiego rynku nieruchomości nie dają powodów do zadowolenia - w ubiegłym miesiącu w ceny domów w 20 największych metropoliach spadły o ponad 4 proc. r/r, natomiast nastroje konsumentów okazały się nieznacznie lepsze od oczekiwań ekonomistów.

Reklama

Na rynku walutowym kurs pary euro-dolar powrócił powyżej poziomu 1,36 USD, a złoty umacniał się wobec wszystkich głównych walut. Na rynkach metali trwa niepowtarzalna huśtawka nastrojów - we wtorek srebro drożało o 9 proc., miedź o 7 proc., a na Wall Street o godz. 17.30 oprócz banków najlepiej radziły sobie spółki reprezentujące branże surowcowe. Niemiecki DAX i francuski CAC40 kończyły dzień o ponad 5 proc. wyżej niż dzień wcześniej, a WIG20 tuż przed końcowym dzwonkiem rósł o ponad 4 proc.