Rosyjski dziennik podkreśla, że "kontrole te pozwolą Komisji Europejskiej zapoznać się z dokumentami i uzyskać nowe dźwignie nacisku na Gazprom".

>>> Czytaj też: Komisja Europejska sprawdzi konkurencyjność rynków gazu i prądu

Inspektorzy KE we wtorek wieczorem rozpoczęli niezapowiedziane wizyty w 20 firmach zajmujących się dostawami, przesyłem i magazynowaniem gazu w 10 krajach Europy Środkowo-Wschodniej. KE bada możliwe praktyki zagrażające konkurencji.

>>> Polecamy: Gazprom podczas inspekcji KE będzie współpracować

Reklama

Choć Komisja Europejska tego oficjalnie nie potwierdza, inspekcje mogą mieć związek z działalnością Gazpromu w Europie, co zasugerowały niektóre kontrolowane koncerny. Wśród badanych firm są polskie PGNiG i Gaz-System, a także EuRoPol Gaz, którego współwłaścicielem (48 proc. akcji) jest Gazprom.

KE podejrzewa, że kontrolowane spółki mogą być zaangażowane w antykonkurencyjne praktyki albo mają informacje o stosowaniu takich praktyk. Wśród podejrzewanych praktyk wymieniła podział rynku, ograniczanie dostępu do sieci przesyłowej gazu i dywersyfikacji dostaw oraz stosowanie zawyżonych cen.

Gazprom odrzucił w środę podejrzenia o łamanie prawa antymonopolowego UE. Rosyjski koncern oświadczył też, że jest w stałym kontakcie z władzami krajów unijnych i Komisją Europejską, jednak ani razu nie usłyszał od nich tego rodzaju pretensji. Gazprom oznajmił również, że zapewni KE niezbędne wsparcie w przeprowadzeniu inspekcji w filiach koncernu.

Według "Kommiersanta", "kontrole mają niemal masowy charakter - przedstawiciele Komisji Europejskiej odwiedzili biura prawie wszystkich partnerów Gazpromu w Europie". Przedstawiciele KE sprawdzali komputery i dokumenty - podaje gazeta.

"Przykładów zakrojonej na taką skalę presji na biznes Gazpromu i jego partnerów w Europie dotąd nie było. Wszystko, na co dotychczas decydowała się Komisja Europejska, to publiczne krytykowanie przyszłych projektów Gazpromu, przede wszystkim gazociągu South Stream, bez ingerencji w bieżące kontrakty monopolisty" - podkreśla "Kommiersant".

"Teraz KE w trybie jednostronnym uzyskała dostęp do warunków kontraktów Gazpromu z klientami w Europie, tj. do informacji, które monopolista zawsze ukrywał, aby wykluczyć możliwość nacisku na swój biznes" - wskazuje dziennik.

"Kommiersant" przypomina, że unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger od dawna proponuje państwom europejskim konsolidację stanowisk w sprawie zakupu gazu. "A na początku września Komisja Europejska wystąpiła z oficjalną inicjatywą o wprowadzeniu wspólnej polityki zakupu surowców energetycznych przez wszystkie kraje UE" - dodaje.

Gazeta wyjaśnia, że "chodzi o swobodną wymianę informacji na temat warunków importu nośników energii (w tym rosyjskiego gazu) przez państwa europejskie, a także o bezpośredni udział przedstawicieli KE w negocjacjach w sprawie ich zakupu". "Jednak nie wszystkie kraje Unii Europejskiej zaakceptowały ten pomysł, a niektóre już mu się otwarcie sprzeciwiły" - zaznacza.

"Kommiersant" odnotowuje, że "żaden z europejskich partnerów, na których monopolista zawsze liczył jako na pośredników w rozmowach z Komisją Europejską, obecnie Gazpromu nie poparł". "Albo milczeli, albo deklarowali pełną gotowość +współpracy ze śledztwem+" - zaznacza.

Inny rosyjski dziennik, "Moskowskije Nowosti", uważa, iż "Komisja Europejska mści się na Gazpromie za South Stream". "Bruksela pokazuje Rosji zęby na wypadek, gdyby Moskwa próbowała przeszkodzić w realizacji projektu Południowego Korytarza, którym na europejskie rynki ma być dostarczany kaspijski gaz" - ocenia gazeta.

"W warunkach decydującego starcia o azerbejdżański i turkmeński gaz Bruksela postanowiła przypomnieć Moskwie, kto będzie dyktować warunki rozwoju rynku gazowego w Europie" - podkreślają "Moskowskije Nowosti".

Dziennik przekazuje, że w inspekcjach KE uczestniczy około 300 osób. "Przeglądają i kopiują dokumenty papierowe oraz pliki elektroniczne z komputerów stacjonarnych. Niektórym pracownikom tymczasowo odebrano notebooki" - podaje.

"Ponieważ kontroli poddano struktury Gazpromu i firmy kupujące rosyjski gaz, nasuwa się wniosek, że celem akcji jest zastraszenie Rosji jako najbardziej niepokornego i ambitnego kontrahenta w sektorze energetycznym" - konstatują "Moskowskije Nowosti".

Magistralą South Stream surowiec z Rosji i Azji Środkowej ma być tłoczony do Europy z ominięciem Ukrainy. Magistrala ma prowadzić z Rosji po dnie Morza Czarnego (przez wyłączną strefę ekonomiczną Turcji) do Bułgarii, gdzie powinien się podzielić na dwie nitki: północną - do Austrii i Słowenii przez Serbię i Węgry oraz południową - do Włoch przez Grecję. Planowana jest również budowa odnogi do Chorwacji. Udziałem w projekcie zainteresowana jest też Rumunia.

Partnerami Gazpromu w tym przedsięwzięciu są włoski ENI, niemiecki Wintershall i francuski EDF.

South Stream jest konkurencją dla wspieranego przez UE i USA gazociągu Nabucco. Także tą magistralą do Europy ma być tłoczony surowiec z regionu Morza Kaspijskiego i Azji Środkowej. W projekcie uczestniczą Austria, Węgry, Bułgaria, Rumunia i Turcja.