Bieda i głód zaglądają Amerykanom w oczy
Jak mówił w środę Howard Buffett w wywiadzie dla Bloomberga, w ciągu ostatnich 15 lat nie raz byliśmy świadkami, jak wielkie firmy wyzyskują ludzi. Zdaniem młodego Buffetta, demonstracje, takie jak ta na Wall Street, są czasem potrzebne.
>>> Czytaj też: Gniew ludu uderza w Amerykę: Wall Street pod pręgierzem
“W tym kraju nigdy nie było większej przepaści w zarobkach najbogatszych i najbiedniejszych. Nigdy, jak długo żyję, nie redukowano tak dużej ilości rządowych programów wspierających potrzebujących” – ocenia syn Buffetta.
Howard Buffett, który od 1993 pełni funkcję dyrektora należącej do ojca Berkshire Hathaway, uważa, że zarówno w USA, jak i w innych biedniejszych krajach coraz bardziej rażący staje się problem głodu wśród najbiedniejszych mieszkańców. W czerwcu tego roku, talony na żywność otrzymało 45,3 mln Amerykanów. Tak duża liczba głodujących to rekord w USA. Jak wynika ze statystyk rządowych, jeden na sześciu obywateli Stanów Zjednoczonych żyje w ubóstwie.
>>> zobacz również: Noblista: Ruch Okupacja Wall Street jest demonizowany
Warren Buffett: Moja klasa zabija inne
Przeciwnikiem podziałów społecznych jest sam Warren Buffett, który nawołuje do podniesienia podatków dla najbogatszych Amerykanów.
„Walka klas w Ameryce trwa. Tyle, że moja klasa nie tylko wygrywa. Moja klasa zabija pozostałe” – mówił inwestor 30. września w wywiadzie dla Bloomberga.
Jak twierdzi Buffett, „Wall Street jest jak kościół, grający w kasynie co weekend. Przynosi wiele korzyści społeczeństwu, a potem trwoni zyski w ryzykownych operacjach”.
Warren Buffet z jednej strony inwestuje w olbrzymie spółki finansowe, z drugiej ostro krytykuje bankierów za ich nadużycia oraz zbyt wysokie premie, które pobierają. Szef Berkshire wpompował 700 mln dol. w bank Salomon Brothers w 1987 r., wydał 5 mld dol. na udziały w Goldman Sachs w 2008 r. oraz zainwestował 5 mld dol. w Bank of America w tym roku.
Prezesi największych funduszy łączą się z protestującymi
Amerykański ruch „Okupuj Wall Street” rozszerza się na inne kraje i dotarł już do Europy. 15. października protestujący mają rozpocząć okupację londyńskiej giełdy papierów wartościowych. Demonstranci, którzy sprzeciwiają się społecznym i finansowym nierównościom, zdobyli już nawet poparcie menadżerów największych funduszy i banków.
Laurence D. Fink, prezes funduszu BlackRock powiedział, że doskonale rozumie gniew młodych Amerykanów wycelowany w spółki finansowe. Bill Gross, który prowadzi największy fundusz obligacji Pacific Investment Management, napisał na Twitterze, że protestujący na Wall Street walczą po 30 latach wojny klas, w której byli głównym celem. Z kolei prezes Citigroup, Vikram Pandit, przyznał w środę, że chciałby porozmawiać z demonstrantami.