Skoro matury nie zdaje co czwarty uczeń, trudno wymagać, aby z powodzeniem studiował on mechatronikę lub fizykę techniczną, czyli kierunki ważne dla gospodarki. Program dotowania ze środków UE studentów, którzy rozpoczną naukę na kierunkach najbardziej potrzebnych dla gospodarki (tzw. zamawianych), skończył się porażką.

Studia licencjackie ukończyła zaledwie co piąta osoba, która je podjęła. Nie pomogły ani stypendium w wysokości tysiąca złotych, ani zachęty ze strony uczelni czy nawet zajęcia wyrównawcze z matematyki i fizyki. Można zarzucać ministerstwu, że lekką ręką wydało ponad 50 mln zł na kształcenie, które przyniosło marne rezultaty. Nie przewidziało, że w dobie niżu demograficznego i walki o studenta uczelnie będą przyjmować z łapanki osoby na trudne studia, za które dodatkowo dostaną pieniądze.

Interes był zresztą obopólny: pieniądze za podjęcie kształcenia dostawali bowiem i studenci (najlepsi), i szkoły. Jak widać, z wydatkowaniem unijnych pieniędzy rzeczywiście nie mamy problemu. Polak potrafi. Rezultaty programu kierunków zamawianych potwierdzają jednak prawdziwość także innego, znacznie smutniejszego narodowego przysłowia: mądry Polak po szkodzie. Fiasko programu można było bowiem przewidzieć. Skoro maturę z matematyki oblało w tym roku 21 proc. przystępujących do egzaminu, a średni uzyskiwany wynik to 48 proc., tylko niepoprawni optymiści mogli wierzyć, że młodzi ludzie z powodzeniem będą studiować robotykę czy fizykę. Dobre chęci i finansowe wsparcie nie zlikwidują zaległości w nauce przedmiotów ścisłych, jakie ma dziś znaczna liczba osób kończących szkoły ponadgimnazjalne.

Uczelnie techniczne podkreślają, że pierwszy rok studiów polega często na nadrabianiu tych braków, bo zdarza się, że maturzyści mają problemy z ułamkami. Sama promocja kierunków ścisłych nie rozwiąże więc problemu, jakim jest brak specjalistów techników na rynku pracy. Do tego konieczne są jeszcze zmiany w edukacji szkolnej, która poprawi jakość nauczania. Reformy takiej nie da się wprowadzić z dnia na dzień, ale można zacząć ją choćby od wprowadzenia profesjonalnego poradnictwa zawodowego w szkołach. Możliwe, że dzięki temu najpopularniejszym kierunkiem, jaki wybierają studenci, nie będzie zarządzanie (pierwsze miejsce w tym roku) czy pedagogika (trzecie miejsce). W przeciwnym razie dopłaty do technicznych studiów będą tylko kolejnym sposobem na wydobywanie pieniędzy z unijnej kasy. A szkoły wyższe nadal będą kształcić bezrobotnych humanistów.