Rozpoczynającemu się dziś w Egipcie sezonowi wyborczemu towarzyszy pogarszająca się w ekspresowym tempie sytuacja ekonomiczna. Najważniejsza gospodarka Afryki Północnej walczy z inflacją i odpływem zagranicznych inwestycji. Kurczą się też rezerwy walutowe, a władze w Kairze mają problem z ustabilizowaniem budżetu. Rząd nie jest w stanie opracować planu ratunkowego dla gospodarki, bo przez państwo przetacza się największa fala zamieszek od czasu obalenia Hosniego Mubaraka w lutym 2011 r.
Jak piszą analitycy Reutera, Egipt znalazł się w paradoksalnej sytuacji. Z jednej strony władze muszą ciąć wydatki poprzez np. ograniczenie dotacji do żywności. Z drugiej, takie decyzje wywołują niepokoje społeczne, co skutkuje paraliżem decyzyjnym. Na to wszystko nakładają się wybory. Dziś rusza elekcja do niższej izby parlamentu, która potrwa do końca stycznia przyszłego roku. Zaraz po nich odbędą się wybory do izby wyższej, które zakończą się w marcu. W czerwcu z kolei zaplanowane są wybory prezydenckie. W takim okresie żadna władza nie zdecyduje się na niepopularne decyzje w polityce gospodarczej.
Najbardziej palącym problemem jest topnienie rezerw walutowych. To efekt przede wszystkim malejącego eksportu i ucieczki z kraju kapitału w obawie przed niestabilnością. O ile na początku roku wynosiły one 36 mld dol., to w październiku już tylko 22,1 mld dol. Analitycy obawiają się, że kontynuowanie tego trendu pozbawi bank centralny możliwości zapobiegania niekontrolowanej deprecjacji funta egipskiego. Już teraz za jednego dolara trzeba płacić prawie 6 funtów egipskich, najwięcej od siedmiu lat. Towarzyszy temu najwyższa od czterech lat inflacja, która w październiku wyniosła 7,1 proc.
Reklama
Wysokie ceny żywności wymusiły na rządzie rozpoczęcie programu dotowania zakupów podstawowych produktów. W efekcie deficyt budżetowy urósł do poziomu 8,6 proc. PKB, czyli niewiele niższego niż balansującej na granicy bankructwa Grecji (9 proc.). Z tego powodu do rekordowego poziomu urosły koszty ubezpieczenia egipskiego długu.
O konieczności utworzenia rządu jedności mówił w sobotę Mohamed ElBaradei. Zapewnił, że jest gotowy zrezygnować z ubiegania się o urząd prezydenta na rzecz kierowania takim gabinetem. Warunkiem przyjęcia misji przez ElBaradeia, byłego szefa Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), jest uzyskanie przez rząd jedności wszelkich prerogatyw w celu kierowania krajem przez okres przejściowy, przywrócenia bezpieczeństwa, uzdrowienia gospodarki i realizacji celów rewolucji egipskiej. Wcześniej z ElBaradeiem i drugim ewentualnym kandydatem na prezydenta Amrem Musą spotkał się szef rządzącej Egiptem Najwyższej Rady Wojskowej Mohamed Hussejn Tantawi. W Egipcie w ciągu ostatniego tygodnia organizowane są demonstracje, których uczestnicy zarzucają wojskowym, że nie chcą oddać władzy. Przejęli ją, gdy 11 lutego autokratyczny prezydent Hosni Mubarak ustąpił w rezultacie masowych protestów społecznych.