Firmy słupy, które przez lata wyłudzały VAT od skarbu państwa, nielegalnie handlując złomem, przeniosły się na rynek stali. "Ministerstwo Finansów wprowadziło możliwość naliczania VAT przez końcowego odbiorcę złomu, co uporządkowało relacje handlowe na tym rynku. Jednak wiele >>firm<< z rynku złomu przerzuciło się teraz na handel stalą" - rozkłada ręce Robert Wojdyna, prezes Konsorcjum Stali, jeden z największych dystrybutorów stali w Polsce.

Problem dotyczy przede wszystkim handlu prętami do zbrojeń budowlanych. "Zgłaszają się do nas pośrednicy, którzy chcą kupić wyroby stalowe i zawieźć na rynek zagraniczny. Pośrednik kupuje stal i odlicza VAT, bo za granicą ma stawkę zero. Odbiorca za granicą powinien zgłosić transakcję w swoim urzędzie celnym i zapłacić podatek, ale tego nie robi. Stal faktycznie nawet nie wyjeżdża z Polski, a obrót jest tylko papierowy" - opowiada Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu.

Niedawno doszło do spotkania komisji reprezentującej dostawców zbrojeń w Polskiej Unii Dystrybutorów Stali (PUDS). "Oszacowano, że handel prętami bez VAT stanowi około 20 proc. rynku. Średnioroczna sprzedaż w Polsce tych produktów to 1,4 mln ton" - mówi Robert Wojdyna. Tona prętów kosztuje 2,25 tys. zł, więc jedna piąta rynku jest warta grubo ponad 600 mln zł. Brakujący VAT - tylko z tytułu nielegalnego handlu prętami - to około 130 mln zł straty dla budżetu.

PUDS już przed laty sygnalizowała problem rozliczeń resortowi finansów. "Ściągnęliśmy sobie tylko na głowę kontrolę izb skarbowych, które zakończyły się bez efektów, bo przecież nie u nas trzeba szukać winnych" - zżyma się Robert Wojdyna. Dzisiaj dystrybutorzy czują się bezsilni. "Moim zdaniem, w ten sposób mogą być prane pieniądze, dlatego całkowicie zrezygnowaliśmy z handlu prętami budowlanymi" - informuje Jerzy Bernhard.

Reklama