Zapowiedź renegocjacji paktu fiskalnego przez lidera sondaży Francois Hollande’a nie jest najczarniejszym scenariuszem z punktu widzenia Warszawy. Znacznie groźniejsze są dla nas jego plany ujednolicenia stawek podatkowych czy wprowadzenia pensji minimalnej w całej Unii. Realizacja pomysłu na Europę wg socjalistów oznacza dla Polski serię potyczek dyplomatycznych z Paryżem.
– Chcemy zmiany paktu fiskalnego, ponieważ poza zapisami o ograniczeniu wydatków nie zawiera on nic dotyczącego wzrostu. A bez tego przełamanie kryzysu nie będzie możliwe – mówi Elisabeth Guigou, była minister sprawiedliwości i przedstawicielka do spraw Unii Europejskiej w sztabie wyborczym Hollande’a. Problem w tym, że to wspieranie wzrostu w Unii w wersji socjalistów dla krajów takich jak Polska jest niekorzystne. Przede wszystkim dlatego, że ma być opłacone z pieniędzy na politykę spójności.
– Dla pobudzania wzrostu zamierzamy wykorzystać fundusze strukturalne, które nie zostały zużyte w obecnej perspektywie finansowej (2007 – 2013), a także zmienić sposób wydatkowania funduszy z następnej perspektywy (2014 – 2020), tak aby służyły pobudzeniu wzrostu w tych krajach Unii, które najbardziej tego potrzebują – mówi DGP Elisabeth Guigou.
Reklama
– Nie może być tak, że subwencje Brukseli służą do napędzenia bańki nieruchomościowej w Hiszpanii albo wzbogacenia się greckich armatorów, którzy potem ukrywają dochody przed fiskusem – dodaje. Wszystko to prawda, tyle że rykoszetem uderzy to w Europę Środkową.
Zdaniem Guigou napędzaniu wzrostu ma również służyć emisja euroobligacji. To także niebezpieczny dla Polski pomysł, ponieważ utrudni sprzedaż naszych papierów dłużnych na rynku. Hollande zamierza także doprowadzić do zmiany mandatu Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI), tak aby w większym stopniu finansował projekty „rozwojowe”.
Kandydat francuskich socjalistów nie potrzebuje do swoich pomysłów zmiany traktatów. Będzie dążył do ich wprowadzenia za pomocą odrębnych inicjatyw ustawodawczych na poziomie Unii.
Francois Hollande ma więcej pomysłów, które wywołują zaniepokojenie w Warszawie. Choćby kontynuacja kampanii Sarkozy’ego na rzecz harmonizacji podatków od zysków firm (CIT), który we Francji jest teraz dużo wyższy (33 proc.) niż w Polsce (19 proc.).
– Będziemy wzorować się na unijnych regulacjach w sprawie VAT, które określają minimalne stawki podatkowe – mówi Guigou.
Jak już pisaliśmy przed kilkoma dniami, od przyszłego roku we Francji i w Niemczech będą obowiązywały takie same stawki podatku CIT. Paryż dostosuje swój system do Berlina i pomoże rozszerzyć pomysł na resztę Unii. Oznacza to powrót firm z peryferii Europy do centrum, by budować miejsca pracy nad Sekwaną i Renem.
Ernst & Young obliczył, że na harmonizacji podatku wedle francusko-niemieckiego klucza najbardziej straciłoby sześć krajów UE: Bułgaria, Irlandia, Portugalia, Finlandia, Czechy i Polska. To państwa, których stawki CIT są o wiele niższe niż we Francji (33,33 proc.) i Niemczech (29,5 proc.).
Inny kontrowersyjny pomył to wprowadzenie w całej Unii wymogu minimalnej pensji na „odpowiednim poziomie”. – Bez tego nie może być mowy o konkurowaniu na równych zasadach – komentuje Marcel Grignard, wiceprzewodniczący jednej z największych central związkowych kraju CFDT powiązanej z socjalistami.
Od 1 stycznia 2012 roku pensja minimalna we Francji została podwyższona do 1398 euro brutto miesięcznie (5,8 tys. zł). Gdyby miała obowiązywać nawet w łagodnej wersji na poziomie całej UE, Europa Środkowa straciłaby konkurencyjność.
Jak wynika z sondaży, w drugiej turze Hollande wygra z Sarkozym różnicą przynajmniej 8 punktów. Aż 57 proc. uprawnionych do głosowania Francuzów chce odsunięcia od polityki obecnego prezydenta. Nawet wśród wyborców Frontu Narodowego zdecydowana większość zapowiada poparcie w ostatecznej rozgrywce Hollande’a, byle ze sceny odszedł Sarkozy.