Nowa metoda OECD i WTO zrywa z prostą klasyfikacją, aby powstrzymać rosnącą falę handlowego protekcjonizmu.

Dzisiaj z klasyfikacją narodowo–geograficzną towarów jest wielki problem. Czyje jest elektroniczne cacko montowane w Chinach? Inżynierów z kalifornijskich laboratoriów, anonimowych programistów z Indii, czy robotników z fabryk Tajpej lub w Guangdongu? Więcej w tej sprawie wiedzieć będziemy za pół roku. Jesienią światło dzienne ujrzeć ma bowiem publikacja opracowywana właśnie z inicjatywy OECD i WTO pod hasłem Trade in Value-Added, czyli Handel Mierzony Wartością Dodaną. Z zapowiedzi z 15 marca wynika, że nie będzie to jednorazowy pomiar.

W czasach globalizacji, która oznacza także podział procesu wytwórczego na dziesiątki i setki operacji, wykonywanych często na różnych kontynentach, obliczanie wartości strumieni handlu międzynarodowego w wielkościach brutto prowadzi do poważnych zakłóceń informacyjnych. Niesie złe skutki dla krajowych i ponadnarodowych polityk gospodarczych we wszystkich ich zakresach.

Aby przeczytać cały artykuł, wejdź na:

Reklama