Lubi świetnie wyglądać, dobrze zjeść, napić się wykwintnej whisky single malt i przypalić doskonałe kubańskie cygaro. Jerzy Mazgaj, właściciel kilku spółek, m.in. Paradiso Group (dystrybutora ekskluzywnych marek odzieżowych jak Burberry, Ermenegildo Zegna czy obuwniczej Church’s), giełdowej Alma Market (sieć delikatesów Alma z wykwintną żywością) oraz Krakowski Kredens. Galicyjskimi specjałami tej ostatniej Mazgaj chce podbić Europę, a potem serca giełdowych inwestorów. Od lat gości na listach najbogatszych Polaków. Magazyn „Forbes” wycenia jego majątek na 195 mln zł.

Polska jak Indie

Bakcyla luksusu połknął w Indiach. Na przełomie lat 80. i 90. był tam rezydentem Orbisu. Z bliska obserwował, jak kraj przeżywał boom gospodarczy, a pomysłowi przedsiębiorcy zbijają fortuny, zamieniając płócienne koszule na garnitury nietaniego Armaniego, a riksze na mercedesy. – Dotarło do mnie, że wkrótce w Polsce zdarzy się to samo – wspomina. Absolwent germanistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego postanowił zostać takim przedsiębiorcą.
Reklama
Zaczął od importu końcówek serii znanych marek szytych w Tajlandii. Ubrania z rozpoznawalnymi z filmów metkami sprzedawały się na pniu. Zachęcony sukcesem chciał zainteresować polskim rynkiem zagraniczne koncerny odzieżowe. Próbował u Gucciego i Prady, ale te nie chciały słyszeć o wejściu do Polski. Odstraszał je brak ulic handlowych w miastach i luksusowych galerii, które byłyby odpowiednim otoczeniem dla ekskluzywnych kolekcji. Ale największym problemem dla snobistycznych marek był brak nad Wisłą potencjalnych klientów, czyli zamożnej klasy średniej.
Mazgaj nie odpuszczał, pukał do kolejnych drzwi. Otworzyli m.in. szefowie Hugo Bossa. Choć to średnia liga wśród modowych marek, na początek wystarczyło. Jerzy Mazgaj zainwestował cały swój kapitał – blisko 300 tys. dol. – w otwarcie sklepu przy placu Teatralnym w Warszawie.
Był rok 1991. Pierwsze tygodnie były sprawdzianem wytrzymałości nerwowej młodego przedsiębiorcy. – Ceny szokowały wszystkich – wspomina Mazgaj. – Klienci wchodzili, sprawdzali, czy guziki są ze złota, i wychodzili oburzeni.
Z czasem jednak zaczęli się pojawiać przedsiębiorcy, którzy jeździli w interesach za granicę i nie chcieli wyglądać gorzej niż ich kontrahenci. To dzięki nim w pierwszej połowie lat 90. obroty firmy rosły o ponad 60 proc. rocznie. Zyski przedsiębiorca inwestował w kolejne salony w największych miastach.

Spowolnienie nie sprzyja rozrzutności

Na tej fali koniunktury gospodarczej i bogacenia się Polaków biznes Mazgaja rozwijał się doskonale. Nie przeszkodziło nawet milenijne spowolnienie, dając w segmencie produktów Premium nawet 20-proc. wzrosty rocznej sprzedaży. Przybywało nowych butików i nowych marek, m.in. Kenzo, Armani, Max & Co., JM Weston, potem Church’s, Ermenegildo Zegna i Burberry.
Pod koniec ubiegłego roku z ekskluzywnego grona odzieżowych marek wypadł Armani. Oficjalnie z powodu nieprzedłużenia umowy franczyzowej. Nieoficjalnie wiadomo, że poszło o pieniądze.
Na razie Mazgaj nie szuka na miejsce Armaniego nowych luksusowych marek.
– To nie jest dobry czas na wprowadzenie do Polski marek z najwyższej półki – mówi otwarcie. – Szykuje się spowolnienie w gospodarce, a to nie sprzyja nadmiernej rozrzutności. Poza tym najbogatsi Polacy luksusowe zakupy robią za granicą, gdzie mają większy wybór i rabaty.

Kredens na GPW

Dziś oczkiem w głowie Jerzego Mazgaja są delikatesy: Alma, w których można kupić luksusową żywność z całego świata, oraz Krakowski Kredens oferujący wykwintne galicyjskie produkty i potrawy. Alma, do której produkty w różnych zakątkach świata z lubością wyszukuje osobiście, już jest notowana na warszawskiej giełdzie. Krakowski Kredens wkrótce ma do niej dołączyć.
Pierwsze informacje o tym, że Kredens wejdzie na rynek NewConnect, pojawiły się w ubiegłym roku. Ale Mazgaj zmienił zdanie: – Zachłysnęliśmy się NewConnect, ale prawdziwe pieniądze i biznes robi się na rynku głównym GPW i to tam zamierzam wprowadzić Krakowski Kredens – wyjaśnia.
Nim debiut nastąpi, Mazgaj chce podnieść wycenę spółki. Jej obroty mają zwiększyć się z 70 mln zł w 2011 r. do 100 mln zł w tym roku, najdalej w 2013.
Pomóc ma w tym wyjście z galicyjską marką na rynki Europy. Na pierwszy ogień Berlin i Londyn. To tam przed jesienią pojawią się ekskluzywne delikatesy pod szyldem Krakowski Kredens, oferując Niemcom i Anglikom wykwintności galicyjskiej kuchni.
W planach są kolejne miasta, ale Mazgaj nie zdradza szczegółów. Podaje za to, że w tym roku na delikatesowe inwestycje przeznaczy nawet 20 mln zł. Biorąc pod uwagę, że w 2012 r. otwarte zostaną raptem trzy – cztery sklepy Almy i kilka Kredensów, suma jest spora. Widać prezes Mazgaj stawia na rozmach w wystroju, z którego słyną jego delikatesy i butiki. Bo zdaniem galicyjskiego przedsiębiorcy luksusowe produkty wymagają luksusowej oprawy i odpowiedniego anturażu. Mazgaj dba o to osobiście i z należytym pietyzmem.