Klamka zapadła. W 2013 r. Urząd Regulacji Energetyki zwolni sprzedawców prądu z obowiązku ustalania wysokości taryfy G, z której korzysta niemal 15 mln gospodarstw domowych. Zdaniem niektórych przedstawicieli rynku energetycznego dobry moment na uwolnienie cen... już minął.
– Do uwolnienia taryf mogło dojść na początku tego roku, bo cena energii nie była wysoka – mówi Grzegorz Onichimowski, prezes Towarowej Giełdy Energii. Szef spółki kupionej ostatnio przez GPW uważa, że rok 2013 jest już terminem gorszym. – Wchodzimy w trzeci okres europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2, a to może wywołać atmosferę niepewności na rynku, co przełoży się też na ceny. Dzisiejsze wolumeny kontraktów na przyszły rok tego nie potwierdzają, ale zaznaczam, że zawieranych transakcji jest mniej niż przed rokiem – twierdzi Onichimowski.
Słowa prezesa TGE potwierdzają przekonanie, że uwolnienie cen energii wywoła podwyżki. Rzut oka na przebieg ubiegłorocznych negocjacji wysokości opłat za prąd pokazuje, że możemy mieć do czynienia z co najmniej 20-proc. jednorazowym podniesieniem cen. Według Andrzeja Czerwińskiego, szefa parlamentarnego zespołu ds. energetyki, podwyżki cen nie przekroczą jednak 10 proc. – Mam taką nadzieję. Już teraz cena energii w Polsce nie jest przecież taka niska – ocenia nasz rozmówca. Czerwiński twierdzi, że do cenowego szoku nie dojdzie jeszcze z innego ważnego powodu: – Jeszcze przez trzy lata energetyka będzie dysponować nadwyżką mocy nad popytem.
Opór, z jakim Marek Woszczyk, prezes URE, czeka z uwolnieniem rynku na zapisy chroniące najuboższych odbiorców, wskazuje jednak, że wcale nie musi być tak różowo. Jak nas poinformowało Ministerstwo Gospodarki, projekt prawa energetycznego zakłada, że „odbiorcy wrażliwemu” przysługiwać będzie prawo do rachunków obniżonych aż o 30 proc. Do tej grupy kwalifikować będzie prawo do zasiłku na podstawie ustawy o pomocy społecznej.
Reklama
Bolesne w pierwszym etapie uwolnienie rynku w dłuższej perspektywie może być jednak dla klientów korzystne. Zdaniem Grzegorza Onichimowskiego liberalizacja rynku uwolni ogromny potencjał do konkurowania. – Będzie to rynek bliźniaczy do telefonii komórkowej. Zdjęcie obowiązku ustalania taryf to świetna możliwość wejścia na rynek energetyczny dla nowych firm. Choćby takich, które dysponują dobrym dojściem do klienta końcowego, bazą danych i obsługą billingową – podkreśla prezes TGE. – Jeśli będzie można kupić energię na hurtowym rynku, a potem zaoferować ją klientom, decydując o wysokości marży, to dlaczego nie byliby tym zainteresowani operatorzy kablówek albo telefonii?
Szefowie energetycznych koncernów już dziś zdają sobie z tego sprawę. Jak przyznał w rozmowie z DGP Mirosław Bieliński, prezes Energi, jednej z czterech kontrolowanych przez państwo grup energetycznych, konkurencja na rynku po uwolnieniu cen w dłuższej perspektywie może stłumić apetyty firm na podwyżki. – Klient od razu będzie mógł zmienić sprzedawcę na tańszego – mówi Bieliński.
Swobodny wybór dostawcy prądu od przyszłego roku ma być łatwiejszy. W marcu zakończyły się prace nad nowym wzorem umowy kompleksowej, dzięki której klienci po zmianie sprzedawcy prądu będą mogli płacić jeden rachunek za prąd i jego dostawy.